Widziałem program Dody. Najpierw Pachut okłada ją pokrzywą. Później ona równa pracowników z ziemią [OPINIA]

To będzie niewątpliwie hit Polsatu. Ale czy Dodzie wyjdzie na dobre? Sprawa mocno dyskusyjna. Kilka momentów stawia ją w bardzo niekorzystnym świetle - ocenia dziennikarz Plotka, Bartosz Pańczyk.

Nowe reality show Dody ma w zamyśle skupiać się na przygotowaniach do serii koncertów promujących jej ostatnią płytę "Aquaria". Fajny pomysł, bo takiego formatu jeszcze na rynku nie było, a kulisy ciekawych projektów zawsze są na wagę złota. Widziałem już na pokazie prasowym pierwszy odcinek i muszę przyznać, że programowi nie można odmówić emocji. Podnosi ciśnienie jak żadna z nowości rozrywkowych Polsatu. Niestety to, co ma być w centrum, paradoksalnie schodzi na dalszy plan, nad czym ubolewam. Wygraną nie jest w nim sama piosenkarka, kreowana na ofiarę wszystkiego i wszystkich, ani jej koncerty, tylko bliscy współpracownicy: Rafał i Monika. To, jak gwiazda ich traktuje i co mówi na ich temat, odwraca uwagę od spraw muzycznych, a to w tym programie powinno być najważniejsze. Stawia Dodę w niekorzystnym świetle, chociaż ona co chwilę przypomina widzom swój fenomen.

Zobacz wideo Jak wyglądają relacje Dody z Edytą Górniak? Mocny komentarz

Doda mówi, że jest jedyną osobą w swojej ekipie, która wszystko trzyma w garści

Dodzie nie można odmówić kreatywności i perfekcjonizmu. Tak samo jak i tego, że dotychczas nikt w Polsce nie pokusił się o koncertowe show rodem z tras zagranicznych gwiazd. Program "Doda. Dream show" ma pokazać, jak powstają nowe koncerty piosenkarki, które nie są zwykłymi występami, a zaplanowanym od A do Z muzycznym widowiskiem ze skomplikowanymi technicznie licznymi efektami "wow". To ma być uczta dla oka czy ucha i znając Dodę, tak właśnie będzie. W to nie wątpię. Tylko czy gra jest warta świeczki, skoro już na początku robi się dziwnie, mocno niezręcznie i wszystkim towarzyszą ciężkie emocje? Zaczyna się od tego, że piosenkarka w pierwszym odcinku "Doda. Dream show" mówi, że w ogóle nie lubi koncertować. Narzeka, jaki to dla niej koszmar, ale jednak chce zrobić przed zakończeniem kariery coś, czego jeszcze nikt w naszym kraju nie zrobił, by zapisać się na kartach show-biznesu. Zaciska więc zęby i wraca na scenę "po trupach do celu".

 

Do wszystkich ma zastrzeżenia

Stałym punktem show są spotkania ze sztabem współpracowników w specjalnie zaaranżowanym na czas nagrań biurze. W każdym odcinku będą omawiane kolejne etapy prac nad jej "Dream show". I właśnie tu zaczynają się schody. Podczas pierwszego z takich spotkań, gdzie jest m.in. jej menadżer koncertowy Rafał Bogacz czy PR menadżerka Monika Kordowicz, Doda przedstawia ich w takim negatywnym świetle, że zdrowym odruchem byłoby, jakby po emisji odcinka nie chcieli mieć z nią już nic wspólnego. Przecierałem oczy ze zdumienia, jaki czarny PR im właśnie zrobiła. I to ich, a nie jej zrobiło mi się żal. Włos na głowie się jeży.

Monika wymownie milczy, gdy słyszy kolejne wymagania Dody, która zapomniała, że nie jest Beyonce (to porównanie do niej pojawia się w programie), bo przede wszystkim nie ma takich możliwości technicznych i finansowych jak ona, ale jej miny mówią więcej niż tysiące słów i wyczuwam, że kadry z nią mogą stać się obiektem memów.

Rafał zaś na spotkaniu z psycholożką, podczas którego Doda chce go zwolnić, wykłada kawę na ławę. Mówi wprost, że ambicje jego przełożonej są często mocno wygórowane, a w polskich realiach pewnych rzeczy niestety nie da się zrobić. Albo są trudne do zrobienia przy budżetach, które nie zbliżają się do zagranicznych gwiazd, a którymi inspiruje się Doda. Rafał mówi zdecydowanie: "Moim mottem życiowym zawsze było to, że nie da się parasola w dupie otworzyć". Mega szanuję, bo jakby nie ma z czym tu dyskutować.

Rafał Bogacz i Monika Kordowicz w programie 'Doda. Dream show'
Rafał Bogacz i Monika Kordowicz w programie 'Doda. Dream show' Fot. materiały prasowe

Chce zmienić ekipę

W nowym show Dody dobitnie wybrzmiewa to, że ona niestety nie przyjmuje żadnego sprzeciwu w pracy, gdy ma swoją konkretną wizję, o czym zresztą też sama mówi. W jej słowniku nie ma słowa "nie", jeśli o czymś marzy. Jeżeli czegoś nie da się zrobić, to znaczy, że ktoś ją artystycznie ogranicza, nie inspiruje, podcina skrzydła i jest w jej opinii nieprofesjonalny (rozumiem więc doskonale milczenie Moniki, która ogranicza się tylko do przewracania oczami). Generalnie najsmutniejsze jest to, że Doda przy pracy widzi wiele złych rzeczy w każdym i bez mrugnięcia potrafi na jednym wdechu to wyliczyć, a w sobie nie widzi nic złego i ma do siebie zero dystansu. Nie kupuję kreowania się na ideał. Gdy słyszę, że ktoś bez problemu umie wymienić winy każdego, a swojej żadnej, zapala mi się czerwona lampka. Ideałów nie ma. Doda też nie jest tu wyjątkiem i ten program czarno na białym to pokazuje. "Doda. 12 kroków do miłości" przy tym to pikuś.

Żaden z członków mojego zespołu nigdy nie przyniósł mi żadnego pomysłu na koncert. Największym wsparciem byłaby inspiracja, byłby ogień tworzenia, kreowanie. To, żebym mogła się rozwijać. Ale kiedy jesteś jedyną lokomotywą, która wnosi coś innego do tych koncertów, a wszystkie wagony tylko czekają, to i kur… tobie przyjdzie się wykoleić - ubolewa Doda i zalewa się łzami.
Muszę zmienić ekipę. Poszukuję wokół siebie osób, które mają ambicje, plany, wizje, oglądają te wszystkie koncerty światowe, idą za technologią, za moda, za wszystkim. Ciężko to robić, nie znając angielskiego, nie idąc za trendami, bazując na archaicznych patentach - dodaje "uroczo".

Doda przywołuje kilka przykładów, świadczących według niej o zaniedbaniach różnych osób z jej ekipy. Opowiada np. że podczas jednej z tras kilka razy spadła ze sceny razem z zapadnią, bo ta nie działała tak jak powinna. O ile rzeczywiście coś takiego nie powinno mieć miejsca i rozumiem, że to było trudne emocjonalnie (szczerze współczuję), tak podejrzewam, że na tamten czas ta zapadnia (z przeróżnych względów) była po prostu chybionym pomysłem od samego początku. Ale Doda się na nią uparła i koniec kropka. 

Spotkanie sztabu Dody w 'Doda. Dream show'
Spotkanie sztabu Dody w 'Doda. Dream show' Fot. materiały prasowe

Ukochany Dody ma swoje momenty

Doda w swoim nowym programie wykazuje się też niekonsekwencją. W pierwszym reality show mówiła, że szuka mężczyzny, który będzie się trzymał z dala od blasku jupiterów i światła kamer. Tymczasem już w pierwszym odcinku piosenkarka zabiera na plan Dariusza Pachuta podpisanego jako "partner Dody" (tak, wiem, że wszystko miało miejsce przed rzekomym rozstaniem, którego nigdy sami zainteresowani nie potwierdzili i ten temat ma pojawić się w jednym z kolejnych odcinków), który nie tylko ma swoje "pięć minut", gdy wypowiada się o niej w setce. Wokalistka serwuje nam też z nim kilka uroczych wspólnych kadrów, jak to leżą sobie np. błogo na trawie i wkładają sobie trawę do nosa, albo nad rzeką on okłada ją pokrzywą. Innym razem jadą na tandemie czy samochodem, a jego ręka wędruje po jej kolanie. Jak brzmiało niedawne oświadczenie managementu Dody na temat jej relacji z Dariuszem? Aż je z tej okazji przypomnę, bo teraz wybrzmiewa wyjątkowo kuriozalnie.

"Każdy z nich ma swoje odrębne ścieżki zawodowe, które to w żadnym punkcie się nie przecinają. Z szacunku do ciężkiej, ponad 20-letniej pracy Dody, proszę, aby jej efekty nie były podpinane pod relacje z panem Dariuszem oraz pod niego samego. Są to działania jedynie nakierowane na kliknięcia i są nie fair w stosunku do Dody i jej pracy". Czy po takich scenach w reality show dalej będzie zdziwienie, że ktoś łączy pracę Dody z Pachutem, skoro teraz ona sama zabrała go do swojego programu, czyli jej pracy? Doda, ale to ty dzwonisz.

Podsumowując: reality show Dody jest ciekawe, cieszę się, że powstaje, ale póki co przynosi efekt odwrotny od zamierzonego. Coś, co miało być dla niej pomnikiem, na tym etapie nim po prostu nie jest. Stawia ją w niekorzystnym świetle i raczej nie przysporzy nowych fanów. Wielka szkoda. Jednak show must go on, rozgłos będzie, oglądalność pewnie też, bo Dodę kocha kamera i ona umie to wykorzystać, więc karawana pojedzie dalej. Start już 4 września o godz. 20:05 w Polsacie. Strach się bać, co będzie dalej po takim mocnym i kontrowersyjnym początku.

Doda w reality show
Doda w reality show Fot. materiały prasowe
Więcej o: