Helena Deeds była jedną z bohaterek programu "Żony Hollywood". Z kraju wyjechała w latach 70. W drodze do USA zatrzymała się w Wiedniu, gdzie pracowała w gastronomii. Obecnie mieszka w Malibu. Za oceanem na początku sprzątała, dziś jest milionerką i zajmuje się sprzedażą luksusowych posiadłości. Gwiazda formatu TVN Style często przyjeżdża do Polski. Tym razem pojawiła się na urodzinach Glamour, gdzie porozmawiała z naszą reporterką.
Karolina Sobocińska rozpoczęła rozmowę z Deeds od nawiązania do zbliżającego się Dnia Ojca (23 czerwca). "Jakie relacje miała pani ze swoim tatą?" - zapytała. Gwiazda "Żon Hollywood" od razu wspomniała o sytuacji politycznej, jaka wtedy panowała u nas i która wpływała na ich życie rodzinne. Wychowywała się w komunistycznym kraju. Podkreśliła, że jej tata nigdy nie przyjął legitymacji komunistycznej. "Byliśmy zawsze gorzej traktowani, bo on wierzył w Boga i nie chciał jej" - tłumaczyła. Helena Deeds wspomniała, że mężczyzna pracował sześć dni w tygodniu. Rodzinny dom mieli na wsi, a on musiał wyjeżdżać do Wrocławia.
Milionerka ze szczerością dodała, że to, co zarabiał jej tata, starczało im na dwa tygodnie. W związku z tym musiał czasami pracować i siedem dni, aby utrzymać żonę i trójkę dzieci. "Także nieraz go widziałam dwa razy w miesiącu" - wyznała gwiazda Hollywood.
Dobrze nie pamiętam nawet, ale jak przyjeżdżał, to przywoził z Wrocławia na wieś ciepłe lody, czereśnie. Takie rzeczy, których u nas nie było - mówiła z sentymentem.
Plotek dowiedział się także, jak wyglądało wtedy jej życie na wsi i kontakty z sąsiadami. Helena Deeds ze szczegółami wspomniała, jakie relacje łączyły wtedy mieszkańców. Jesteście ciekawi, co powiedziała? Czy tęskni za tamtymi czasami? Obejrzyjcie nasze wideo, które znajduje się na górze strony.