Program "Milionerzy" po raz pierwszy zagościł na polskich ekranach 23 lata temu i od tamtej pory jest jednym z najchętniej oglądanych teleturniejów w kraju. Od początku Hubert Urbański dba o dobrą atmosferę w studiu, próbując wyluzować zestresowanych występem przed kamerami uczestników. Czasami jednak bohaterami odcinka zostają tzw. mistrzowie drugiego planu. Tym razem to telefon do przyjaciela stał się kulminacyjnym punktem odcinka. Prowadzący nie mógł powstrzymać się od śmiechu.
Podczas wakacyjnej przerwy widzowie TVN mają okazję oglądać powtórki "Milionerów". Podczas emisji jednego z odcinków w grze uczestniczył pan Wiktor, który robił imponujące postępy. Uczestnik dotarł do pytania za 125 tysięcy złotych, mając w zanadrzu jeszcze koło ratunkowe. Na tym etapie postanowił skorzystać z telefonu do przyjaciela. To właśnie osoba z drugiej strony słuchawki wywołała w studiu niemałe zamieszanie.
O ile w tej chwili gra pieniędzy? - zapytał przyjaciela uczestnika Hubert Urbański.
Jak znam Wiktora, to myślę, że tak gdzieś 500 złotych - zażartował mężczyzna.
Po podaniu kwoty (125 tys. zł) bardzo się zdziwił i nie ukrywał spontanicznej reakcji, która padła na wizji.
O k**wa! - skwitował przyjaciel uczestnika.
Cała sala wówczas zaniosła się od śmiechu, a Hubert Urbański z trudem próbował uspokoić rozbawioną widownię. Dopiero po chwili uczestnik był w stanie przeczytać pytanie.
Czego liście są owłosione od spodniej strony, podłużne, wąskie i zwężają się na obu końcach?
Zagadka z dendrologii okazała się zbyt trudna dla przyjaciela, który z rozbrajającą szczerością wypalił:
Mordo, nie mam pojęcia.
Uczestnik w tym przypadku zaryzykował, lecz decyzja się nie opłaciła. Studio opuścił z gwarantowaną kwotą 40 tysięcy złotych. Oglądaliście ten odcinek "Milionerów"?