Więcej o programach telewizyjnych przeczytasz na Gazeta.pl
Dziesiątą edycję "Top Model" wygrała Dominika, co dla fanów programu było sporym zaskoczeniem. Faworytką w konkursie od wielu odcinków była Nicole - na nią stawiali również uczestników poprzednich edycji. Dzień po finale, gdy emocje nieco opadły, TVN pokazał wyniki SMS-owego głosowania widzów. Różnica między finalistkami była minimalna, a to wywołało lawinę pytań widzów na temat przeliczania głosów widzów i punktów jury na ostateczny wynik.
Na instagramowym koncie programu możemy przeczytać, że na Dominikę głos oddało 52 proc. widzów, a Nicole otrzymała 48 proc. głosów. Różnica jest więc naprawdę nieznaczna. Produkcja wyjaśniła także, że to wyniki zebrane z SMS-ów miały największe znaczenie przy wskazaniu zwyciężczyni.
Głosy widzów TVN miały decydujące znaczenie w finale i to dzięki nim wybrano zwyciężczynię dziesiątej edycji. Dominika zdobyła 52 proc. a Nicole 48 proc. - czytamy w poście.
Głosowanie widzów rzeczywiście nie pozostawia wątpliwości, rodzi natomiast inne pytanie - w jakim celu jurorzy przyznawali punkty? W finałowym odcinków Nicole zebrała ich łącznie 30, a Dominika - 27. Gdyby było odwrotnie, nadal zwyciężyłaby Dominika. Gdyby różnica w ocenach jury była większa, zgodnie z tym, co czytamy w poście na Instagramie programu, nadal pierwsze miejsce zajęłaby Dominika, bo to ona zebrała więcej głosów od widzów. Wątpliwości w tej kwestii zdają się mieć także fani programu.
Więc jeżeli chodzi o wybranie zwycięzcy, głosy jury nie mają znaczenia nigdy, bo albo ktoś dostanie cztery punkty (dwa od jury i dwa od widzów), a druga osoba dwa, albo jest remis, a i tak wygra osoba z większą liczbą głosów od widzów. Te od jury mają sens jedynie, gdy decyzja jest między trzema osobami.
Trochę niesprawiedliwe, bo równie dobrze jurorzy mogliby nie głosować, skoro ich głosy nie mają żadnego znaczenia. Wiadomo, że głosy widzów też są ważne, ale powinno być to na zasadzie chociażby 80/20 (80 to widzowie), a nie 100/0.
Zastanawiający jest też fakt, że podczas finału Michał Piróg powiedział wyraźnie, że przy wyborze zwyciężczyni punkty od jury i głosy od widzów zostaną zsumowane.
Jurorzy przyznają swoje punkty, a wy oddajecie głosy SMS-owo. Połączymy jedne i drugie punkty - od widzów i od jury, wtedy poznamy zwyciężczynię "Top Model" - wyjaśnił prowadzący.
Niestety, żaden konkretny przelicznik, ani algorytm zliczania punktów nie został podany. I chociaż zarówno Michał Piróg, jak i Joanna Krupa podkreślali, że wysyłanie SMS-ów ma bardzo duże znaczenie, do tej pory ciężko się połapać, co dokładnie produkcja miała na myśli.