Pamiętacie aferę z tęczową flagą w "Pytaniu na śniadanie"? Już jest kolejna. Tym razem na Instagramie nagłośnił ją Adam Miśkiewicz, który wziął udział w programie "Jeden z dziesięciu". Aktywista poinformował, że przed rozpoczęciem zdjęć do odcinka, które kręcono 24 sierpnia, kazano mu odpiąć tęczowe serduszko.
W rozmowie z Onetem Miśkiewicz wyznał, że, jadąc na nagrania, spodziewał się, iż tęczowe serduszko może sprawić problemy, a stacja nie będzie chciała pokazać go na antenie.
Pomyślałem, że je wyblurują, a ja wstawię gdzieś oryginalną wersję. Koniec końców usłyszałem, że muszę je zdjąć. Jedna z osób z produkcji powiedziała, że przypinka może być problemem. Co mnie zaskoczyło, była bardzo pozytywnie nastawiona. Podkreśliła, że całym sercem mnie wspiera - powiedział Adam Miśkiewicz.
Aktywista ocenił, że problemy rozpoczęły się już przy nagrywaniu tzw. wizytówek. W swojej chciał nawiązać do hasła wymierzonego w PiS, jednak kazano mu powtórzyć nagranie.
Chciałem powiedzieć, że jestem entuzjastą bycia aktywnym człowiekiem prywatnie i społecznie, a jeżeli weźmie się pierwsze litery każdego z tych słów, to wychodzi akronim, z którym bardzo się zgadzam . Dostałem sygnał zza kamery, że musimy nagrać jeszcze raz, bo wyszło za długo.
Później było jeszcze ciekawiej. Pracownica TVP kazała Miśkiewiczowi z zdjąć tęczową przypinkę, twierdząc, że "jest to reklama marki Polaroid". Kobieta powołała się na regulamin, według którego ubiór uczestnika programu musi być wolny od znaków towarowych i logo marek.
Onet poprosił o komentarz w tej sprawie Tadeusza Sznuka, wieloletniego prowadzącego program.
Telewizja ma swoje przepisy, wtedy ingerowała pani, która jest zatrudniona przez Telewizję Polską. Nie mam na to wpływu, ani w tym udziału, więc trudno mi to tym mówić. Nie odpowiadam za to, co robią pracownicy TVP. Trzeba by się zwrócić z pytaniem do telewizji, która wprowadza takie reguły - skomentował.
O odniesienie się do sprawy poprosiliśmy TVP.