Tupac Shakur zmarł we wrześniu 1996 roku. Legendarny raper kilka dni przed śmiercią brał udział w strzelaninie, w której odniósł wiele ran. Policja i media od razu były przekonane, że muzyk był ofiarą porachunków mafijnych. Jednak nie wszyscy się z tym zgadzali. Wielu fanów i miłośników teorii spiskowych było przekonanych, że artysta dokładnie zaplanował swoje zniknięcie. Tupac podobno żyje, jednak niewiele osób zna miejsce jego pobytu. Pojawiły się głosy, że mieszka w Malezji. Mówi się, że Shakur ukrywa się przed wrogami. Co ciekawe, jakiś czas temu fani poprosili nawet C.I.A., by zajęła się sprawą. Bez skutku.
Michael Jackson zmarł 25 czerwca 2009 roku. Najpopularniejszy piosenkarz w historii muzyki pop miał zażyć śmiertelną dawkę leków przepisaną przez osobistego lekarza, Conrada Murraya. Jednak szybko pojawiły się głosy, że odejście muzyka było jednym z największych spisków XXI wieku. "Jacko" miał rzekomo sfingować swoją śmierć, bo nie był w stanie poradzić sobie z przygotowaniami do wielkiej trasy koncertowej. Dodatkowo miał w ten sposób uciec od odpowiedzialności spłaty ponad 400 mln dol długów.
Co ciekawe, swojego czasu w sieci krążył filmik, na którym osoba przypominająca wokalistę miała nawet wysiadać z samochodu koronera. Dodatkowo Jackson po swojej śmierci był "widziany" m.in. w Danii, Norwegii, Irlandii, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Izraelu i Szwajcarii.
Kurt Cobain zastrzelił się 5 kwietnia 1994 roku. Szybko pojawiły się głosy, że charyzmatyczny lider Nirvany nie radził sobie z popularnością. Zaczęto też plotkować, że muzyk został zastrzelony przez płatnego mordercę. Zleceniodawcą miała być żona artysty, Courtney Love. Co ciekawe, jedna z teorii spiskowych mówi też, że to właśnie ona pomogła muzykowi sfingować śmierć i zorganizowała mu ucieczkę do Irlandii lub Portoryko. Fani piosenkarza często zwracają uwagę, że zdjęcia z miejsca zbrodni nigdy nie zostały ujawnione, bo ich zdaniem tak naprawdę nikt nie zginął w posiadłości Kurta.
Elvis Presley zmarł 1977 roku w Gaceland w Memphis. Miał 42 lata. Powodem śmierci było zatrzymanie akcji serca. Piosenkarz spoczął w swojej posiadłości. Tak przynajmniej głosi oficjalna wersja. Chyba każdy z nas choć raz w życiu spotkał się z powiedzeniem - "Elvis żyje!". Niektórzy podchodzą do niego nad wyraz poważnie. Wielu fanów nie pogodziło się z odejściem "króla rock'n'rolla". Piosenkarz regularnie jest "widywany" w różnych zakątkach globu. Jedna z ciekawszych teorii mówi, że Elvis mieszka w Argentynie. Podobno na dwie godziny przed śmiercią kupował bilety do Buenos Aires. Są też tacy, którzy twierdzą, że po latach wrócił do swojego ukochanego Memphis i często jest widywany w okolicy swojego domu.
Jim Morrison zmarł 3 lipca 1971 roku w Paryżu. Oficjalną przyczyną śmierci była niewydolność serca. W mediach szybko pojawiła się informacja, że lider The Doors przedawkował narkotyki. Trudno w to uwierzyć, bo pobyt we Francji był dla niego formą terapii. To właśnie wtedy "król jaszczur" skupił się na pisaniu wierszy i odpoczywał od blasku fleszy. Co ciekawe, 4 lipca, czyli dzień po oficjalnej dacie śmierci, Morrison był widziany przez kilka osób na lotnisku w Paryżu. Kilka dni później miał podobno odwiedzić jeden z banków w San Francisco. Pojawiły się też plotki, że artysta mieszka na Seszelach. Jim Morrison często powtarzał, że chciałby zachować się jak poeta Arthur Rimbaud, który uciekł przed sławą do Afryki.
Jimi Hendrix zmarł 18 września 1970 roku. Jako oficjalny powód śmierci podano zatrucie lekami nasennymi i zachłyśniecie się własnymi wymiocinami. Jednak szybko pojawiły się głosy, że śmierć gitarzysty nie była przypadkowa. Jedna z teorii głosi nawet, że został zamordowany. Co ciekawe, muzyk przez lata miał być "widywany" w okolicy swojej posiadłości w Seattle. Są też tacy, którzy twierdzą, że Jimi Hendrix zmarł dopiero w 1975 roku.