Nie wiemy, dlaczego i co się stało, ale dobrze się stało. Pamela Anderson gościła w show Ellen DeGeneres i wyglądała normalnie, to znaczy pięknie. Świeżo i naturalnie, jakby klątwa medycyny estetycznej nigdy nad nią nie ciążyła.
Gwiazda "Słonecznego patrolu" co chwila eksperymentuje z wyglądem, ale ten eksperyment można uznać za wyjątkowo udany.
Jakim przymiotnikiem określilibyście ten wizerunek seksbomby? Całkiem nieźle poszło internetowemu magazynowi Life&Style.
I trafili w punkt. Pamela Anderson w zwykłej białej bluzce i prostej fryzurze wyglądała skromnie. To był prawdopodobnie pierwszy przypadek w jej karierze, kiedy to określenie było tu w stu procentach odpowiednie.
Patrząc na zdjęcie po prawej trudno uwierzyć, że Pamela Anderson ma za sobą szereg zabiegów estetycznych. Powiększyła piersi, nastrzykiwała sobie usta kwasem hialuronowym, a policzki kolagenem, korygowała kształt nosa i nakładała licówki na zęby.
Wbrew swoim zwyczajom, tym razem nie podkreśliła oczu czarnymi kreskami, które na ogół nadawały jej drapieżnego charakteru, ale jednocześnie postarzały.
W marcu paparazzo sfotografował Pamelę Anderson w jednej z knajpek Beverly Hills. Pozbawiona "służbowego" makijażu wyglądała zupełnie zwyczajnie.
To była jedna z bardziej szalonych metamorfoz celebrytki. Nie tylko włosy w stylu retro zwracały wtedy uwagę, ale również dziwnie napięta twarz.
Czasami wprost trudno nadążyć za kolejnymi odsłonami jej wizerunku.
De facto obecnie bardziej przypomina siebie sprzed lat niż jeszcze 10 lat temu.
Pamela Anderson w 2005 i w latach 90./Fot. Screen z Youtube.com/EN