Hunter Tylo, gwiazda "Mody na sukces", uznawana była za jedną z najatrakcyjniejszych aktorek. Postanowiła jednak oddać się w ręce chirurgów plastycznych, czego z pewnością powinna żałować. Pamiętacie piękność z "Córki Maharadży"? To już tylko wspomnienie...
Tylo zdecydowanie nie mogła i nie może pogodzić się z upływem czasu. Szkoda tylko, że zabiegi nie pomogły jej w utrzymaniu wspaniałej urody. Stało się odwrotnie - Hunter Tylo nie przypomina teraz siebie sprzed lat i stanowi żywą antyreklamę operacji plastycznych.
Aktorka pojawiła się ostatnio na 52. Festiwal w Monte Carlo i zdecydowanie zaskoczyła wszystkich. Szkoda jednak, że nie było to pozytywne zaskoczenie. Tylo wręcz straszyła swoją twarzą. Nienaturalnie wąskie oczy, ogromne policzki i napompowane usta złożyły się na koszmarny wizerunek.
Po czasach, kiedy piękność zaczynała karierę jako modelka i hipnotyzowała oryginalną urodą, nie ma już śladu. Dawne tytuły "Miss Nastolatek", "Miss Springtown" i "Miss Teenage Fort Worth" to już tylko wspomnienia. W 1998 roku magazyn "People" zaliczył Tylo do 50 najpiękniejszych ludzi świata. Naprawdę szkoda...
Lil' Kim, a właściwie Kimberley Jones, jeszcze niedawno wyglądała normalnie. Ostatnio częściej mówi się o jej celebryctwie niż o dokonaniach artystycznych. Kiedy Kim zaczęła pojawiać się częściej na salonach i brylować w najlepszym towarzystwie, dokonała się w niej dziwna przemiana. Piosenkarka chciała zmienić swoją urodę. Uznała, że jej twarz nie wygląda tak, jak tego chce.
Jedynym wyjściem stała się więc ingerencja chirurga. Wydatne usta Kim stały się wąskie, policzki pełniejsze a twarz nabrała innego kształtu. Kim wszczepiła sobie implanty, co miało poprawić jej wizerunek. Szereg operacji przyniósł jednak odwrotny skutek.
W jednym z wywiadów dr Anthony Youn, chirurg plastyczny, potwierdził, że gwiazda przeszła wiele operacji plastycznych: wypełniła pośladki silikonem, powiększyła biust, wszczepiła implanty w policzki... Lista zabiegów nie kończy się szybko.
Cóż, gołym okiem widać, że Kim jest ofiarą operacji plastycznych.
Najlepszymi przyjaciółmi Donatelli Versace są z pewnością botoks, kolagen i solarium. Kiedy patrzy się na projektantkę, przekonanie o tym, że Włoszki są jednymi z najpiękniejszych kobiet na świecie, staje się mitem. Projektantka od lat wydaje tysiące na naciąganie skóry twarzy i zabiegi upiększające. Szkoda tylko, że zabiegi nie upiększają, ale czynią z Donatelli dowód na to, jak operacje plastyczne mogą zniszczyć wizerunek.
Projektantka nigdy nie była zadowolona ze swojego wyglądu. Zmiany zaczęła od powiększania ust. Na tym oczywiście nie koniec. Później przyszedł czas na naciąganie skóry, wygładzanie zmarszczek, botoks i inne wypełniacze.
Dziś obok Versace nie da się przejść obojętnie. Ostatnio Donatella zrezygnowała podobno z poprawiania urody. Efekt? Gładka niegdyś skóra zmarszczyła się i pokryła bruzdami, łuki brwiowe opadły, a - zniszczona przez solarium skóra - przybrała dziwny odcień. Spuchnięta twarz i ogromne usta to mimo wszystko dalej znak rozpoznawczy Donatelli.
Trudno nie uwzględnić jej w rankingu kobiet, które chcąc być piękne, zrobiły sobie krzywdę.
Priscilla Presley to bez wątpienia jedna z tych gwiazd, które są gotowe poświęcić wiele dla urody. Piękność, która zdobyła serce Elvisa, dzisiaj wygląda koszmarnie. Priscilla padła ofiarą lekarza z Argentyny, który wstrzykiwał swoim pacjentkom kiepskiej jakości silikon.
Okazało się, że lekarz stosował specyfik, którego skład przypominał substancję używaną w mechanice pojazdowej do... oliwienia części. Pani Presley poddała się kilku zabiegom. Każdy kosztował blisko 500 dolarów. Po pewnym czasie okazało się, że zabiegi przyniosły skutki uboczne.
Zgrubienia, paraliż, ból - to tylko niektóre efekty zabiegów. Priscilla nie zrezygnowała jednak z poprawiania urody i poddawała się innym operacjom upiększającym.
Skutki? Z pewnością marne.
Dolly Parton jest zadeklarowaną fanką botoksu. Gwiazda wielokrotnie podkreślała, że pozostanie mu wierna dopóty, dopóki będzie mogła o własnych siłach doczołgać się do kliniki chirurgii plastycznej. Dolly nigdy nie ukrywała przed mediami faktu licznych operacji. Od zawsze chciała mieć duży biust i talię osy. Stała się prekursorką wśród gwiazd, które zdecydowały się poprawić swoją urodę. Trzeba jednak zaznaczyć, że Dolly Parton nie wyszło to na dobre...
Najwięcej kontrowersji wzbudzał ogromny biust wokalistki. Obecnie Dolly ma miseczkę G. Chociaż już jako nastolatka posiadała dość duże piersi, z biegiem lat postanowiła wszczepić implanty. Twierdziła, że nie jest to zwyczajna operacja powiększenia biustu, ale zależy jej przede wszystkim na "konserwacji". Parton nie chciała, aby z wiekiem jej piersi straciły jędrność. Dobre wytłumaczenie? Nas nie przekonuje. Tym bardziej, że operacji było więcej...
Przy wzroście 152 cm, piersi są naprawdę ogromne. Co ważne, gwiazda ubezpieczyła je aż na 600 tys. dolarów. Biust to jednak nie wszystko. Parton pozostała wierna botoksowi. Zafundowała sobie korektę nosa i ust.
Jak oceniacie efekty operacji?
Cher jest żywą reklamą (antyreklamą?) chirurgii plastycznej. Jeszcze w latach 80. wokalistka wyglądała naturalnie. Później zaczęła jednak poprawiać urodę. Cher należy do osób, które chcą pozostać wiecznie młode i zapłacą za to majątek. Przygodę z zabiegami zaczynała od liposukcji. Nie obeszło się również bez powiększenia biustu, a później podciągnięcia brzucha i pośladków. Największą ingerencję chirurgów plastycznych da się jednak zauważyć w twarzy piosenkarki.
Cher przeszła operację nosa i regularnie likwiduje zmarszczki, w policzki gwiazdy wszczepiono implanty. Ciężko sobie wyobrazić, że królowa operacji plastycznych mogłaby wyglądać normalnie. Liczne zabiegi zniekształciły twarz Cher, która przypomina teraz maskę. Ostatnio mówiło się nawet, że jej twarz zaczyna się rozpadać. Sama Cher nie zamierza jednak rezygnować z kolejnych zabiegów. Obsesja na punkcie młodości wciąż nasuwa jej na myśl nowe eksperymenty.
Pamiętacie wielki przebój bogini muzyki pop "If I Could Turn Back Time"? Wydaje się, że to motto wokalistki. Operacje miały pomóc, chociaż tylko oszpeciły piosenkarkę. Sądzicie, że ingerencja chirurgów pomogła jej zachować młodość?
Courtney Love nigdy nie ukrywała, że jest zwolenniczką operacji plastycznych. Wielokrotnie podkreślała, że zabiegi miały jej pomóc w likwidacji kilku niedoskonałości. Zniszczona przez alkohol i używki Love, próbowała za pomocą operacji plastycznych zatrzymać czas. Niestety, i jej się to nie udało...
Love zaczęła oczywiście od operacji powiększania piersi. Eksperymentowała również z operacjami twarzy. Wielokrotnie pojawiała się opuchnięta, a jej nienaturalna twarz przypominała balon. Piosenkarka poddała się operacji korekcji nosa. Raz zmniejszyła usta, innym razem je powiększyła. Każdy zabieg był jeszcze bardziej katastroficzny w skutkach.
Patrząc na zdjęcia Courtney Love, łatwo zauważyć, że wokalistka eksperymentowała również z brwiami.
To miały być jedynie drobne poprawki. Okazało się jednak, że ciągłym "poprawianiem" wyglądu, zrobiła sobie ogromną krzywdę.
Joan Rivers, królowa przesady, słynna aktorka i komik, lubi szokować. Rivers ma 78 lat i... 739 operacji plastycznych na swoim koncie. Nie, to nie żart. Rivers ma prawdziwą obsesję na punkcie swojego ciała i twarzy. Gdyby mogła, zmieniałaby wszystko. Gładka skóra, zmysłowe usta, piękne kształty i nieskazitelna cera - zapewne o tym marzyła Rivers.
W talk show Andersona Coopera żartowała z komentarzy na temat jej chirurgicznych ekscesów:
Nienaturalna twarz Rivers wygląda nieco komicznie. Podobno córka Joany jest przeciwna operacjom plastycznym i twierdzi, że zachowanie matki jest nieodpowiednie. To prawda, czasu nie da się zatrzymać, ale cóż poradzić, kiedy obsesja wiecznej młodości jest silniejsza?
Joan Rivers nie przejmuje się komentarzami córki i sprawę kwituje krótko:
Jak sądzicie, to rzeczywiście zaleta?