W 2006 roku Finlandia pokazała na Eurowizji naprawdę absurdalny występ. Członkowie zespołu Lordi pojawili się na scenie w mrocznych strojach inspirowanych figurkami "Warhammer". Było dużo krwi, odpadającej skóry i długich pazurów. Wygląd artystów zdecydowanie odwrócił uwagę od wykonu "Hard Rock Hallelujah", który swoją drogą był całkiem dobry.
Conchita Wurst to tak naprawdę austriacka drag queen. Wciela się w nią wokalista Tom Neuwirth. Jego występ zapadł w pamięci całemu światu, a o "kobiecie z brodą" mówiło się przez kolejnych kilka lat. Wszystko za sprawą nietypowego jak na tamten rok wyglądu oraz zdumiewającego wykonania piosenki "Rise Like a Phoenix", któremu nie można było nic zarzucić. Ta kompilacja dała Austrii zwycięstwo w finale i jednocześnie duży sprzeciw ze strony Armenii, Rosji i Białorusi.
Sensu występu czarnogórskiego wokalisty nie da się wytłumaczyć do dziś. Oprócz całkiem porywającego popowego wykonania piosenki "Space" jego kilka minut na scenie opierało się na... Kręceniu sztucznym, długim warkoczem. Legenda głosi, że podczas bootcampu na Wyspach Brytyjskich wokalista zaliczył wpadkę, a jego peruka wylądowała na parkiecie.
Na tej liście nie mogło zabraknąć Oli Gintrowskiej, która reprezentowała nasz kraj w 2016 roku. Wokalistka wystąpiła w krótkiej sukience z doczepionym niebieskim tiulem, którym poruszała podczas show. W pewnym momencie kamera skupiła się na gitarzyście, a gdy z powrotem wróciła na scenę, Ola leżała na niej w syrenim ogonie, wcielając się w Arielkę.
Reprezentantka Australii zaprezentowała widzom wykonanie łączące operę i pop. To jednak nie wokal i piosenka "Zero Gravity" przykuła uwagę, a metrowe szczudła wokalistki i czarna postać, stojąca na jeszcze wyższym szczudle i bujająca się niczym wańka-wstańka. Występ na wysokościach przełożył się na równie wysokie koszty i wyniósł około 320 tysięcy złotych.