Fani "Seksu w wielkim mieście" mają powody do radości. Kultowy serial świętuje właśnie swoje 25-lecie. W dodatku do obsady drugiego sezonu "I tak po prostu...", zbierającej skrajne recenzje kontynuacji przygód Carrie Bradshaw, dołączyła właśnie Kim Cattrall. Oznacza to jedno - już wkrótce czeka nas powrót Samanthy Jones. Niewielu jednak wie, że serialowa Carrie miała swój odpowiednik w realnym życiu. Mowa tu o pisarce Candace Bushnell, która pod pseudonimem opisywała życie towarzyskie swoje i swoich przyjaciółek w "The New York Observer".
Candace Bushnell w rozmowie z Piotrem Grabarczykiem przyznała, że jej początki w Nowym Jorku wcale nie były kolorowe. Wspomina, że jako pisarka początkowo nie zarabiała dużych pieniędzy. Musiała też dzielić ciasne mieszkanie z kilkoma osobami. Miasto miało jednak jej od początku wiele do zaoferowania i wkrótce zaczęła odnosić pierwsze sukcesy.
To miasto dla wytrwałych i początki faktycznie były ciężkie, ale to bardzo zbiorowe doświadczenie. Każdy niejako przechodzi przez tę ścieżkę - najpierw żyjesz w bardzo małym mieszkaniu z kilkoma osobami, nie masz nawet miejsca na swoje rzeczy i wiele poświęcasz, żeby tutaj po prostu być i mieć dostęp do tych fantastycznych miejsc, interesujących pomysłów i ludzi, którzy, podobnie jak ty, chcą zrobić coś ze swoim życiem. Nawiązujesz znajomości, dostajesz zaproszenia na imprezy, zaczynasz być częścią tego nocnego życia i wszystko nagle się kręci - powiedziała Candace Bushnell w wywiadzie dla wp.pl.
Autorka "Seksu w wielkim mieście" przyznała, że opisywała w rubryce, a potem książkach także swoje własne przygody erotyczne. To doprowadzało czasem do zaskakujących sytuacji. Niektórzy mężczyźni nie chcieli się z nią umawiać, ponieważ bali się, że zostaną opisani. "Ale umówmy się, to zazwyczaj byli mężczyźni, z którymi i tak nie chciałabym się spotykać" - mówi Bushnell. Przyznała jednak, że mogli mieć trochę racji, a relacja z nimi prawdopodobnie trafiłaby na łamy prasy. Autorka "Seksu w wielkim mieście" nie widzi w tym jednak problemu. "Ostatecznie, ludzie umawiają się ze sobą z wielu powodów, więc nigdy nie chodziło tylko o to, czy o kimś napiszę, czy nie. Umawiają się dla statusu, seksu, rozrywki lub w ogóle nie randkują, bo nie czują takiej potrzeby" - dodała.