Bez wątpienia Jerzy Stuhr to jeden z najwybitniejszych polskich aktorów. Od lat wiadomo również, że zmagał się z poważnymi chorobami. Pomimo problemów ze zdrowiem, otwarcie mówi, że nie traci pogody ducha i stara się doceniać każdy nowy dzień.
Problemy ze zdrowiem pojawiły się u Jerzego Stuhra w 1984 roku, kiedy przeszedł pierwszy zawał serca. Wówczas lekarze nie dawali mu nadziei na szybki powrót do pracy.
Pierwszy był zawał, miałem wtedy 37 lat. Profesor, który mnie uratował, powiedział: "Niech pan nie myśli o scenie, tylko o rencie" - powiedział Stuhr.
Wola walki o zdrowie była jednak silniejsza i udało mu się odzyskać siły. Kilkanaście lat później pojawiły się kolejne problemy. Pomimo tego Stuhr nie poddał się i krótko po opuszczeniu szpitala wrócił na plan filmowy.
Przeżyłem drugi zawał, a po nim przyszła choroba onkologiczna. Wyszedłem po dziewięciu miesiącach ze szpitala i tydzień później leciałem do Rzymu, mierzyć kostium przeora jezuitów w filmie "L'ultimo Papa Re". Miałem tak wycieńczony organizm, że musiałem się go uczyć od początku. A na koniec udar. Dwa lata minęły, a ja gram we Włoszech w obcym języku, co zawsze jest trudniejsze.
Stuhr przez liczne problemy zdrowotne otwarcie przyznaje, że czasem myśli o śmierci.
(...) od czasu mojej pierwszej choroby. Jak miałem chorobę onkologiczną, myślałem, że już odchodzę - tyle że powolutku. Przy zawale serca wszystko dzieje się nagle: bum, gruch i po sprawie. Choroba onkologiczna się tli, masz czas na przemyślenia. Podsumowujesz siebie. Myślisz: "Coś tam zrobiłem. Mam dwoje dzieci". Dzieci zawsze były u mnie na pierwszym miejscu. Role to łatki. Tylko niektóre zostały ze mną.
Te wszystkie wydarzenia spowodowały, że obecnie Jerzy Stuhr zupełnie inaczej podchodzi do życia i otaczającej go rzeczywistości.
Jak ci ktoś podarował drugie życie, to je sobie cenisz (...). Radość, że przeżyłem kolejny rok. Już za niczym nie pędzę. Czuję spokój - wyznał Stuhr w rozmowie z Beatą Nowicką.
Jerzy Stuhr pomimo przebytych chorób nadal ma ogromny apetyt na życie.