Tragiczna informacja o śmierci Stanisława Soyki obiegła media 21 sierpnia wieczorem. Legendarny artysta miał tego dnia pojawić się na scenie festiwalu w Sopocie. Występy ostatniego dnia wydarzenia zostały jednak nagle przerwane. Niedługo później TVN potwierdził wiadomość o śmierci muzyka. "Są takie momenty, kiedy brakuje słów. Kiedy łzy spływają do oczu. Ale po takich artystach, jakim był Stanisław Sojka, zostaje muzyka" - możemy przeczytać na Instagramie stacji.
W mediach społecznościowych TVN-u pojawiło się także nagranie, na którym widać, że organizatorzy i uczestnicy festiwalu w Sopocie postanowili uczcić pamięć o Stanisławie Soyce. Na scenie, przy akompaniamencie fortepianu, wokaliści wykonali jego utwór "Tolerancja". 'Artyści, którzy zostali dzisiaj z nami w Operze Leśnej, postanowili oddać mu hołd. Mamy nadzieję, że państwo również przyłączą się do tego pięknego hymnu. To będzie 'Tolerancja', czyli hymn o miłości i szacunku' - dodał w opisie TVN. "Piękny gest artystów i organizatorów", "Piękny hołd. Bardzo smutne, spoczywaj w spokoju, Mistrzu", "Nie dziwię się, że przerwali transmisję" - czytamy w komentarzach.
Stanisław Soyka wielokrotnie przyznawał, że muzyka od zawsze była w jego życiu. Wszystko zaczęło się w dzieciństwie. - W domu u mnie było śpiewanie - moja mama śpiewała, moje ciocie, babcie i wujkowie śpiewali. Na uroczystościach rodzinnych, po południu, po obiedzie - śpiewów było zawsze co niemiara. Były śpiewniki. W szkole podstawowej mieliśmy wtedy lekcje śpiewu w pierwszych klasach. Trzeba było w rygorze szkolnym nauczyć się tekstu. Śpiewaliśmy razem z panią od muzyki - mówił artysta w rozmowie dla jazzpress.pl. Stanisław Soyka nie ukrywał, że aby nauczyć się muzyki, trzeba ją praktykować jak najczęściej. - Jak inaczej można dojść do muzyki, jeżeli nie przez śpiew? Nie ma innej drogi. Nie można najpierw uczyć grać na flecie, a potem uczyć śpiewać, powinno być odwrotnie - wyznał muzyk.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!