Beata Ścibakówna od lat uchodzi za jedną z najatrakcyjniejszych polskich aktorek. Jej urodę można podziwiać nie tylko w filmach, ale także na deskach teatru. Gwiazda może poszczycić się także zgrabną sylwetką. W wydaniu "Pytania na śniadanie" ze środy 1 października artystka zdradziła, jak o siebie dba. Okazuje się, że jej wygląd to zasługa ciężkiej pracy.
Beata Ścibakówna nie ukrywa, że ciężko pracuje na swoją sylwetkę. Aktorka prowadzi bardzo aktywny tryb życia. Niedawno zabrała kamery "Pytania na śniadanie" na swój trening. Gwiazda ujawniła, że ćwiczy trzy bądź cztery razy w tygodniu, w zależności od natężenia obowiązków zawodowych. Żona Jana Englerta przyznała, że trenuje jedynie w godzinach porannych, gdyż wieczorem zazwyczaj występuje na deskach teatru.
Najtrudniej się zebrać, wstać z łóżka, jak jest zimno i ciemno
- zdradziła Ścibakówna. Gwiazda przyznała, że sport towarzyszy jej od dziecka. Dodała także, że sławny małżonek nigdy nie był z nią na siłowni. - Mój mąż nie ćwiczy, nie trenuje, mój mąż tylko gra w tenisa - mówiła. Przyznała natomiast, że córka odziedziczyła po niej sportowe zacięcie. Zaznaczyła, jednak, że zazwyczaj nie trenuje z Heleną, gdyż ich treningi dostosowane są do wieku i różnią się od siebie. Aktorka przyznała także, że wiele kobiet odzywa się do niej w sieci. - Piszą do mnie w mediach społecznościowych, że jestem dla nich inspiracją - wyznała nieśmiało.
Regularne treningi to niejedyna zasługa świetnego wyglądu aktorki. Ścibakówna otwarcie przyznaje się do korzystania z medycyny estetycznej. - To naturalna rzecz teraz, kiedyś się wstydziliśmy wizyt w gabinetach lekarzy medycyny estetycznej - przyznała. Gwiazda zdradziła też, z jakich zabiegów korzysta. - To jest dodatkowe dbanie o swoje ciało, ja regularnie chodzę na zabiegi mezoterapii - ujawniła. Dodatkowo w utrzymaniu formy pomaga aktorce dieta. Ścibakówna przyznała, że w domu nie gotuje, nie przeszkadza jej to jednak w utrzymaniu smukłej sylwetki. W rozmowie z tygodnikiem "Wprost" zdradziła, jakie produkty na stałe wykluczyła z jadłospisu. "Jest kilka potraw, których nie tykam, bo nie chcę potem cierpieć. Śledzie, cebula, mizeria, kokosy - mogą dla mnie nie istnieć. Mało jem owoców, za to dużo warzyw" - wspomniała.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!