Posłowie od zawsze naginali zasady moralne . Zazwyczaj chodziło o alkohol i imprezowanie w sejmowym hotelu. Wywiad Joanny Muchy , którego udzieliła "Gazecie Wyborczej", rozpoczął dyskusję na temat molestowania seksualnego w zaciszu korytarzy polskiego parlamentu .
Zaczepił mnie jeden z posłów, nie z mojej partii, w bardzo bezpośredni sposób, chyba nawet użył słowa "kotku". I zapytał, który mam numer pokoju. Nie wiem, jakim cudem się powstrzymałam, by nie dać mu w twarz.
Okazuje się, że przypadek Muchy nie był incydentem , a podobne historie są na porządku dziennym . W rozmowie z "Faktem" posłanki opowiedziały o swoich nieprzyjemnych doświadczeniach .
Niejeden mnie nagabywał. Na porządku dziennym, zwłaszcza jak sobie podpiją, są zaczepki: szeptanie do ucha, ocieranie się, zapraszanie do pokoju. To jest tajemnica poliszynela, że zaglądają w dekolt, usiłują obejmować, nawet poniżej talii, łapią za pupę, poklepują.
Panie bały się ujawnić swoje nazwiska . Jak mówią wśród kolegów panuje zmowa milczenia . Przymykają oczy na zachowanie innych posłów .
Panowie posłowie mogą być z siebie dumni. Jedni molestują , drudzy udają, że nic nie widzą, a reszta jest na zwolnieniu lekarskim . "Polska Rzeczpospolita Aferowa".
Janus