Gosia Andrzejewicz jak każda popularna piosenkarka ma fanów, którzy jeżdżą na prawie wszystkie jej koncerty, wspierają w krytycznych momentach i zawsze usprawiedliwiają błędy. Czasem taka znajomość przeradza się w prawdziwą przyjaźń. Tak właśnie było z Gosią i jej najwierniejszą fanką.
Ona jeździła za mną dosłownie na każdy koncert. Była też jedną z najmocniej dopingujących mnie osób podczas programu "Gwiazdy tańczą na lodzie". Po programie dostałam od niej liścik z podziękowaniem za naszą znajomość. Wtedy coś mnie tknęło, bo to zabrzmiało jak pożegnanie - mówi "Faktowi" Gosia.
Kilka tygodni po zakończeniu programu, dziewczyna zginęła w wypadku samochodowym. Gosia przyjechała na jej pogrzeb.
Nie mogło mnie nie być na jej pogrzebie. Poświęciłam jej także jedną z ballad na mojej nowej płycie - mówi "Faktowi" Gosia.
Miły gest. Tylko czemu Andrzejewicz poleciała z tą historią do "Faktu"?
szaza
szaza@g.pl