• Link został skopiowany

Woda sodowa - uderza każdemu?

Plotek postanowił zadać to pytanie gwiazdom i specjalistom. Oto co nam powiedzieli....
FORUM/Marcin Dlawichowski/Forum

Jeszcze wczoraj byli zwykłymi ludźmi. Przykładowy Jasio kopał piłkę z kolegami z podwórka, potem palił w ukryciu papierosy i stresował się przed pierwszą randką. Raptem wszystko się zmieniło. Jeden przebój i ludzie szaleją. Dziennikarze dobijają się z każdej strony, fanki płaczą, krzyczą, składają propozycje seksualne. Tak wygląda świat show biznesu. Ciężko nie ulec jego urokowi. Ten świat z jednej strony potrafi być niezwykle atrakcyjny, ale może też zniszczyć. Plotek porozmawiał ze specjalistami, żeby przybliżyć wam to zjawisko.

Krzysztof Skiba tkwi w tym świecie od wielu lat. Zdążył go poznać z każdej strony. Wie, jakie to jest uczucie, kiedy tłum ludzi nuci twoje piosenki, ale widzi też, co się dzieje z ludźmi, którzy go otaczają:

Zjawisko "wody sodowej" jest bardzo częste. Z tego co widzę zazwyczaj wiąże się z pierwszym sukcesem. Wtedy ta woda uderza najsilniej. Z dnia na dzień z przeciętnej osoby jakich wiele, stajemy się kimś, kogo wszędzie zapraszają, telefon nie daje nam spokoju. Ale to bywa bardzo złudne. Niestety, bywa tak, że tego pierwszego sukcesu nie udaje nam się utrzymać.
FORUM/Krzysztof Kuczyk

Żeby było ciekawiej, woda sodowa uderza do głowy nie tylko samym artystom, ale również osobom z ich otoczenia:

Często woda sodowa uderza do głowy menadżerom! Zaczynają się zachowywać gorzej niż same gwiazdy.

O tak. Plotek coś o tym wie... Pisaliśmy już o nieznośnym menadżerze Maćka Miecznikowskiego . A czym się przejawia owa "sodówka"?

Stajemy się tak bardzo sobą zachwyceni, że nie zwracamy uwagi na innych. Czujemy się dużo lepsi, udajemy, że nie poznajemy kolegów, o których względy jeszcze kilka tygodni temu zabiegaliśmy. I tutaj wychodzi kim naprawdę jesteśmy...

Zdaniem Skiby jest jednak sporo osób, których to zjawisko nie dotknęło:

Wiele gwiazd rocka nie ma z tym problemu. Np. zespół The Rolling Stones. Chłopaki trochę wariują, ale wciąż są normalnymi ludźmi. Po koncercie ściskają się z Billem Clintonem, ale nie mają też problemu, żeby ucałować ciocię Władzię, która bardziej niż kobietę, przypomina szafę trzydrzwiową w moherowym berecie.

Może niektórym gwiazdom rocka woda sodowa nie uderza do głowy, jednak innym "muzykom" już tak. Marcin Miller z zespołu Boys bez bicia przyznał się Plotkowi, że miał taki okres w życiu, kiedy się popisywał:

U mnie to trwało dwa lata. Sam tego oczywiście nie czułem, ale wszyscy dookoła mówili mi, że jestem zupełnie innym człowiekiem. Najbardziej to się odbiło na mojej rodzinie. Kumple też mówili: "Stary, uspokój się. Co się z Tobą dzieje? Palma uderzyła ci do głowy".

I co z tym zrobić? Skiba twierdzi, że trzeba bardzo uważać. Dlaczego? Bo środowisko jest bardzo pamiętliwe i jeśli uprzedzimy je do siebie, może być dla nas bardzo okrutne.

Ja myślę, że artysta powinien przeżyć wszystko. Etap, kiedy woda sodowa uderza ci do głowy też jest potrzebny i co więcej - jest bardzo fajny. Ja to przeżyłem na własnej skórze i bardzo się z tego cieszę. To daje do myślenia - zapewnia lider zespołu Boys.

To są jednak opinie tych, którzy bezpośrednio stykają się ze zjawiskiem wody sodowej. Żeby sprawdzić ile wspólnego z rzeczywistością mają te wypowiedzi, zadzwoniliśmy do specjalisty. Psycholog biznesu, dr Leszek Melibruda, wytłumaczył nam dlaczego to zjawisko dotyka tak wielu osób:

W większości z nas drzemie narcyz i łasuch na oklaski . Ale oczywiście są i inne mikroludki w nas, które gwałtownie ożywają, gdy się nam powodzi w sposób bardzo wyraźny i ponad stan przeciętny w otoczeniu. Do takich ludków żyjących w niektórych z nas należą mali renegaci ("no w końcu zawsze mi się to należało"), zbuntowani samotnicy ("zobaczcie, sam to zrobiłem i mogę się bez was obejść"), weseli odwetowcy ("no widzicie, a nigdy nie wierzyliście we mnie"), kosmiczni wizjonerzy ("to dopiero początek więc odsuńcie się żeby nie zasłaniać światła innych gwiazd, wśród których jest moje miejsce"), międzyludzkie mimikry ("nie przesadzajcie, jestem taki sam jak wy..mam brzuch i ręce ") i wiele innych. Jak widać tych miejsc, które może "woda sodowa" ożywić w ludziach jest wiele i dlatego na różne sposoby ludzie bulgoczą na sukces.

Dr Melibruda dodaje, że "woda sodowa" nie uderza od razu. Jest to zjawisko, które narasta, rozwija się. Można zauważyć kolejne jego etapy:

Pierwszy , to pomniejszanie sukcesu, mała wiara, ze to już sukces lub myślenie w kategoriach, co jeszcze mogę zrobić lub czego nie zrobiłem aby można było to nazwać prawdziwym sukcesem. Tę fazę nazwałbym " oswajanie sukcesu ". Drugim poziomem jest "otchłań nadziei" która wciąga w sukces powodując zmiany w zachowaniu i relacjach z ludźmi. Jest to okres, w którym ludzie nabierają przekonania o swojej odmienności często wyższości i chcąc lub niechcąc okazują to toczeniu. Na tym etapie ludzie, szczególnie przyjaciele i bliscy mówią, że takiej osobie "odbiło". I w końcu trzecie poziom " zmagań Ikara" to czas oddania się różnego typu działaniom polegającym na podtrzymaniu sukcesu, popularności i utrzymaniu statusu osoby, której wybacza się "wodę sodową".. I jak to bywało z Ikarem... niektórzy mają wiele prób i opadają mniej lub bardziej miękko w rzeczywistości inni szybują wyżej lecz sława jak wiemy nie jest towarzyszką na całe życie, o czym bardzo często zapominają nieszczęśnicy zniewoleni jak narkotykiem, dążeniem do sławy, pieniędzy i popularności.

Czy można się zatem ustrzec przed tym zjawiskiem? A może raczej co zrobić, kiedy "woda sodowa" już uderzyła do głowy?

Trzy kroki - jeden do przodu, jeden do tyłu i jeden w bok. Patrząc w przyszłość i myśląc o następnych działaniach warto przed kolejnym wysiłkiem (a nie po) zadać sobie dwa pytania: " O co mi teraz chodzi w życiu i jak to, co robię może mnie zmienić i moje relacje ze światem?". Krok w tył powinien wyrażać się zatroskaniem: "Co i kogo minąłem, o czym zapomniałem w aktualnym pędzie i pośpiechu?" Warto również na tym etapie odpowiedzieć sobie na pytanie: Czego nie powinienem dalej robić (wobec siebie i innych)?. A krokiem w bok będzie reakcja na otrzymywane informacje zwrotne od otoczenia - czyli ustalenie we własnym kalendarzu czasu i miejsc na spotkania, dla których nie miałem czasu raz na słowa i gesty, których dotąd nie okazałem. Po tych krokach warto usiąść i podziękować losowi, że nie pozbawił mnie całkowicie rozumu na rzeczy pędzącego życia, które nazywam koniecznością lub brakiem wyjścia.
Więcej o: