To jedna z najkrótszych w historii show-biznesu telewizyjnych karier. Przyszłość Agnieszki Popielewicz w Polsacie nie układa się jej najlepiej. Co prawda, piękna prezenterka pokazała wszystkim, że potrafi być kimś więcej niż dziewczyną Marcina Mroczka, jednak nie ma zbyt wiele szczęścia do programów, które prowadzi. Nic dziwnego, że na warszawskich salonach mówi się, że Popielewicz jest femme fatale polskich mediów. Skąd takie porównanie?
Popielewicz ma naprawdę pecha, bo "Gwiezdny Cyrk" , w którym zadebiutowała prawdopodobnie zniknie z telewizyjnych ekranów. Mimo wielkich starań ze strony Agnieszki Polsatowi nie udało się przyciągnąć takiej widowni, która pomogłaby zarobić programowi na siebie. Nie najlepiej poszło też byłej dziewczynie Mroczka w "Jak oni śpiewają". Tam co prawda, nie musiała nic mówić, ale zaśpiewać, ale zadanie również przerosło Popielewicz.
Agnieszka ma widocznie pecha, ale czy powinna się winić za niepowodzenia? Wtajemniczeni twierdzą, że jak debiutantkę radzi sobie całkiem nieźle. Jednak czy to wystarczy, żeby utrzymać posadę w Polsacie i przede wszystkim zmazać etykietkę femme fatale polskiego show-biznesu? Większość specjalistów uważa, że to nie wina Agnieszki. Tylko kiepskich programów. Plotek apeluje do szefostwa Polsatu, żeby w przyszłości zatrudnił piękną dziewczynę w bardziej przebojowych widowiskach.