Robert Karaś prowadził w rywalizacji Swiss Ultra Triathlon, jednak zmuszony był przerwać marsz po zwycięstwo. Przeszkodą, jaka wyrosła na drodze sportowca, był pooperacyjny ból. Zawodnik zaledwie trzy tygodnie temu poddał się zabiegowi urologicznemu, którego efekty dały o sobie znać w najgorszym możliwym momencie.
Fanów Roberta Karasia zaniepokoiła nie tylko informacja o przerwanej rywalizacji, ale przede wszystkim treść komunikatu opublikowanego na jego oficjalnym facebookowym profilu:
Po 38 km pływania, 1800 km na rowerze i 65 km biegu lekarze zakazali kontynuowania wyścigu w obawie o życie! Był na granicy, a to wiąże się z ryzykiem – czytamy.
Triatlonista postanowił osobiście wyjaśnić sprawę. Ponieważ zależało mu na czasie, a nie miał przy sobie telefonu, "na szybko zainstalował Instagram u kolegi". Na pożyczonym sprzęcie nagrał filmik, który nie brzmi już tak dramatycznie. Karaś na wstępie podziękował kibicom za wsparcie i wiadomości, którymi go zasypali. Zaprzeczył, jakoby powodem przerwania wyścigu miało być wyczerpanie czy problemy z kręgosłupem, jak sugerowano.
Trzy tygodnie temu miałem operację, urologiczne sprawy. Na rowerze się to uaktywniło (…) nie było już możliwości, by biec. A psychicznie, fizycznie czułem się super (…) Trzeba zrobić kolejną operację, żeby to się zagoiło. I tyle. Do zobaczenia, dziękuję, że jesteście i wiem, że będziecie - powiedział.
Trzymamy zatem kciuki za szybki powrót sportowca do pełnej dyspozycji.