Więcej informacji o sprawie Artura Walczaka przeczytasz na Gazeta.pl
22 listopada odbyła się ostatnia gala PunchDown. Artur Walczak został znokautowany przez Dawida Zalewskiego, przez co upadł na podłogę. Lekarze usunęli krwiaka, jednak nie udało się uratować życia mężczyzny. Przyczynę zgonu podała rzeczniczka prasowa Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.
Waluś miał zostać przewieziony do kliniki "Budzik" specjalizującej się w wybudzaniu osób znajdujących się w śpiączce. Mężczyzna zmarł 26 listopada po ponad miesiącu walki we wrocławskim szpitalu. Od początku stan sportowca uznawano za bardzo ciężki.
W sprawę był mocno zaangażowany przyjaciel Artura Walczaka. Piotr Witczak, znany jako Bonus BGC podawał, że mężczyzna był w ciężkim stanie. Ponadto uważał, że pomoc Walusiowi została udzielona zbyt późno, co mogło zaważyć na jego życiu.
Rzeczniczka prasowa Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu przekazała reporterowi RMF FM oficjalne informacje dotyczące śmierci Walusia. Przyczyną zgonu zawodnika była niewydolność wielonarządowa wynikająca z nieodwracalnego uszkodzenia centralnego układu nerwowego.
Sprawą Walusia zainteresowała się prokuratura. Zostało wszczęte śledztwo ws. bezpośredniego niebezpieczeństwa utraty życia lub trwałego uszczerbku na zdrowiu. Został zabezpieczony monitoring, a śmierć zawodnika jest ważnym elementem sprawy.