14 czerwca na chwilę przed godziną szesnastą dyżurny policjant odebrał telefon od zrozpaczonej matki, która zgłosiła zaginięcie 2,5-letniego syna. Według kobiety chłopczyk oddalił się od domu i nikt nie może go znaleźć. Mundurowi zareagowali natychmiast i udali się na miejsce zaginięcia. Nie sądzili, że poszukiwania skończą się w... szafie.
W akcję zaangażowała się całą rodziną, 17 strażaków i 40 funkcjonariuszy policji. Przerażona matka chłopca nie była w stanie dokładnie określić, kiedy straciła malucha z oczu. Szok spowodował, że nie wiedziała, dokąd ewentualnie mógł pójść niespełna trzylatek. Na całe szczęście, policjanci stanęli na wysokości zadania i dokładnie przeczesali cały teren, włącznie z domem. Wtedy nastąpił niespodziewany zwrot akcji.
Chyba jednak nikt się nie przypuszczał, że zguba odnajdzie się w takim miejscu. Chłopiec zasnął w przerwie między jedną z szaf a ścianą. Maluch został od razu przewieziony do szpitala, a później cały i zdrowy wrócił do domu. Zagadką pozostaje, jak się tam znalazł i jakim cudem umknęło to uwadze rodziców...
Zaginięcia nieletnich są wciąż bardzo często zgłaszane na policję. Niestety do porwania może doprowadzić chwila nieuwagi. Nie każda historia kończy się w tak nietypowy, ale szczęśliwy, sposób. Funkcjonariusze uczulają, aby mieć oczy dookoła głowy a w razie podejrzenia o porwaniu od razu dzwonić pod bezpłatny numer 995, aby jak najszybciej zgłosić sytuację odpowiednim służbom.