Rodzice z całego świata poszukujący swoich zaginionych i porwanych dzieci próbują ustalić, czy blond dziewczynka imieniem Maria, której sprawą zajmuje się obecnie Interpol, jest ich córką. Najgłośniej jest jednak o dwójce dzieci - Nikoli z Siedlec oraz Lisie z Kansas.
Dziewczynka ma słowiańską urodę, podejrzewa się więc, że może pochodzić z Europy Wschodniej lub Północnej. Organizacja charytatywna "The Smile Of The Child" otrzymała do tej pory kilka tysięcy telefonów i e-maili z Europy, Stanów Zjednoczonych oraz Australii. Osiem zgłoszeń uznano za wyjątkowo ważne. Organizacja zdradziła, że pochodziły one z USA, Szwecji, Francji, Kanady i Polski.
Internauci zaczęli podejrzewać, że polski trop prowadzi do Siedlec. Tam bowiem od 25 października 2010 roku poszukuje się małej Nikoli Sieczki. Dziewczynka została zabrana z domu przez ojca, który twierdzi, że oddał dziecko matce już następnego dnia. Kobieta zaprzeczała tym doniesieniom. Los dziecka do tej pory jest nieznany. Policja wyklucza jednak tezę, że Nikola to dziewczynka odnaleziona w osadzie Romów w Grecji.
Dziewczynka, której poszukujemy obecnie miałaby 3 lata, a ta dziewczynka, która została odnaleziona jest o wiele starsza - powiedziała funkcjonariuszka z Siedlec w rozmowie z TVN24.pl.
Dużo bardziej prawdopodobne jest jednak, że mała Maria to w rzeczywistości zaginiona w Stanach Zjednoczonych Lisa Irwin. Lisę porwano z jej domu 4 października 2011 roku. Rodzice Lisy zorganizowali w Kansas wielką akcję poszukiwawczą. Stworzono nawet przy pomocy nowoczesnej technologii współczesny wizerunek dziecka. Do złudzenia przypomina on dziewczynka odebraną Romom. Nie ustalono jeszcze jednak zgodności DNA.
DNA Marii nie ma w bazie Interpolu. Tożsamość dziecka wciąż nie jest znana. Pracownicy międzynarodowej policji liczyli na to, że Maria jest jednym z setek dzieci, których zaginięcie zgłaszane jest każdego roku do Interpolu. Interpol zaznacza jednak, że w jego bazie brakuje DNA dzieci ze Stanów Zjednoczonych - podaje Gazeta.pl.
aga