Przez 15 lat po wypadku Richard Lee Norris wiódł życie pustelnika. Schowany za maską, unikał ludzi, wychodząc na spacery wyłącznie w nocy. Koszmar zaczął się w 1997 roku, kiedy przypadkowy postrzał pozbawił go niemal całej twarzy. Niemal z dnia na dzień stał się dziwadłem, które ludzie wytykali palcami. Portal Dailymail.co.uk, opisując historię Norrisa, przytacza jego wspomnienia z tamtego okresu.
Twarz Norrisa należało rekonstruować niemal od podstaw. Norris wskutek postrzału stracił zęby, nos i część języka. Zachował zdolność odróżniania smaków, ale utracił możliwość odbierania zapachów. Dziesiątki operacji pozwoliły na prowizoryczną rekonstrukcję twarzy, ale wkrótce możliwości konwencjonalnej medycyny estetycznej wyczerpały się.
Norris nie miał szans na odzyskanie własnej twarzy, konieczny stał się przeszczep. Stał się on możliwy do przeprowadzenia w 2010 roku za sprawą Joshuy Aversano, 21-latka, który zginął w trakcie przechodzenia przez ulicę. Była to nowatorska, skomplikowana operacja w której brało udział ponad 100 specjalistów: lekarzy, naukowców i personelu medycznego.
Przeszczep się przyjął. Norris przestał mieć poczucie, że straszy swoim wyglądem, zdjął maskę i powoli zaczął się pokazywać między ludźmi. Wróciło poczucie smaku i niemal pełna funkcjonalność mięśniowa twarzy.
Po 15. latach ukrywania się, Richard Lee Norris wraca do normalnego życia: zaczął studiowanie systemów informatycznych na uniwersytecie oraz podjął pracę jako fotoreporter. Kończy też książkę pod znamiennym tytułem "Dwie twarze Richarda". Wygląda na to, że najgorsze ma już za sobą.