Magdalena Schejbal , dopiero pół roku po odejściu z serialu " Szpilki na Giewoncie ", opowiedziała swoją wersję wydarzeń. Udzieliła wywiadu magazynowi "Flesz", bo - jak przyznała - miarka się przebrała. Padły poważne zarzuty.
Media, głównie tabloidy i kolorowa prasa, podawały, że współpraca z aktorką na planie serialu była wyjątkowo trudna. Schejbal ponoć gwiazdorzyła. I żądała specjalnego traktowania. A co gorsze - o ciąży poinformowała producentów kilka dni przed rozpoczęciem zdjęć do kolejnego sezonu - stawiając ich tym samym w trudnej sytuacji.
W sprawie zabierały głos "osoby z ekipy" lub "osoby z otoczenia". Pisano, że Magda zażądała w kontrakcie wglądu w scenariusz, co miało być dowodem, że jest nieprofesjonalna, kapryśna i zbyt pewna swojej pozycji. Plotki zaczęły żyć własnym życiem do tego stopnia, że uderzały bezpośrednio w najbliższych aktorki. O tym również gwiazda opowiedziała po raz pierwszy:
Ostatnio moja mama usłyszała na planie, że zostałam wyrzucona z pracy, bo nie da się ze mną pracować. Nawet do taty doszła plotka, że "ta Schejbal kazała sobie zakładać rajstopy". Tato się wściekł.
Sama zainteresowana z zasady unika kontaktu z mediami. Wywiady ogranicza do minimum. A od kiedy więcej czasu spędza na Podhalu niż w Warszawie, trudno ją także spotkać na branżowych imprezach. Swoje odejście z serialu skomentowała tylko raz, pisząc oficjalny komunikat. Cała reszta działa się poza nią.
Szczerze zachęcamy was do przeczytania rozmowy z Schejbal we "Fleszu". Jeżeli w jej słowach jest przynajmniej część prawdy (nie zarzucamy Magdzie przeinaczania rzeczywistości, jednak na pewno jest zraniona i przez to mniej obiektywna), ten wywiad rzuca nowe światło na kulisy powstawania w Polsce serialowych produkcji. A także na cały polski show-biznes.
Zdjęcia zaczęły się w drugiej połowie czerwca, a nie w połowie maja, jak planowano. Zaczęła się gonitwa z czasem. Moje pierwsze zasłabnięcie na planie i wizytę w szpitalu zlekceważono. Po zdjęciach pojechałam prosto do lekarza i zostałam w szpitalu z zagrożona ciążą - wspomina Magda.
Tymczasem w mediach donoszono, że Schejbal wymaga od ekipy specjalnego traktowania, a jej hormony tak buzują, że nie sposób z nią pracować.
Ze słów Magdy wynika, że gwiazda wcale nie czuła się pewna siebie, a raczej odpowiedzialna za swoją pracę i zobowiązana wywiązać się z kontraktu. Już po 10 dniach wróciła na plan.
Jedyne wsparcie, jakie z tej strony miałam, to wizyta pani producent u lekarza - pytała, kiedy wreszcie wrócę do pracy. Tak się szczęśliwie złożyło, że po sześciu odcinkach nie było scenariusza, więc zrobili nam urlop. Teraz jednak słyszę, że opóźnienia były spowodowane moim pobytem w szpitalu.
Magda wytłumaczyła również, dlaczego zażądała wglądu w scenariusz. Ponoć po pierwszym sezonie atmosfera na planie zaczęła się psuć. Prawdopodobnie zwolniono scenarzystów, "bo w jednym z wywiadów nazwali się twórcami serialu".
Scenariusze pojawiały się dosłownie przed wejściem na plan, a dialogi do niczego się nie nadawały. W efekcie zdjęcia się opóźniały, a my graliśmy po kilkanaście godzin dziennie. W poprzednich sezonach godziłam się na taki tryb pracy, ale wtedy nie byłam w ciąży. Opinia osoby kapryśnej wzięła się stąd, że dbałam, by czas pracy, zgodnie z umową, nie był dłuższy niż te 12 godzin.
Schejbal chciała uniknąć w przyszłości podobnych sytuacji.
Mając złe doświadczenia, chciałam wiedzieć, na co się decyduję. Prosiłam więc o pokazanie mi scenariuszy. Usłyszałam, że nie mogę ich zobaczyć, bo ich nie ma. Powiedziałam więc, że nie chcę dalej grać.
Nasuwa nam się jedna myśl. Polscy nieźli aktorzy, nawet ci znakomici, coraz częściej grają w produkcjach, których poziom jest różny. Wielu na pewno dla pieniędzy. Być może jednak część z nich nie ma możliwości przeczytania scenariusza. Bo dlaczego prośba aktorki, wydawałoby się zwyczajna w tym zawodzie, nie mogła być spełniona?
Gwiazda nie oskarża szefów Polsatu o złe warunki pracy, żal ma jedynie do producentów. Jednak nie rozumie, dlaczego stacja do jej odejścia podeszła "emocjonalnie":
Podobnie nakłania się szefów tej stacji, by odmawiali ze mną współpracy. To ma być dla mnie kara.
Schejbal idzie dalej i twierdzi, że producenci nie tylko Polsat próbowali nastawić przeciwko niej.
Próbowano mnie zastraszyć. Usłyszałam, że nigdzie już nie znajdę pracy, że jestem na czarnej liście osób, których producenci nie zatrudniają. Tak się zaczęło. Potem pieniądze przestały przychodzić. Pan producent zdecydował, że część honorarium mi się w ogóle nie należy.
Przyznacie, że te oskarżenia są bardzo poważne. Mobbing jest karany. Schejbal przyznała zresztą, że z producentami rozmawia tylko przez prawników.
Jesteśmy bardzo ciekawi waszej opinii. Uważacie, że aktorka zrobiła słusznie, zabierając w końcu głos w sprawie? A może wyolbrzymia swoje kłopoty i zamiast narzekać, mogła się dostosować do warunków panujących na planie?
Saw