Więcej historii o gwiazdach znajdziesz na Gazeta.pl
Joanna Kurowska zdecydowała się opowiedzieć o swoim życiu. Przedstawiła karierę z perspektywy aktora i jego osobistych przeżyć. Po raz pierwszy zdecydowała się także podzielić z czytelnikami przykrymi doświadczeniami. "W siódmym miesiącu ciąży straciłam córeczkę" - przyznała.
Jednym z najtrudniejszych momentów w jej karierze było zagranie w 1996 roku roli dzieciobójczyni Stelli w spektaklu "Przy drzwiach zamkniętych" Sartre’a w reżyserii Romualda Szejda w Teatrze Scena Prezentacje.
To był świetny czas w moim życiu prywatnym, żyłam pełnią życia. I nagle przydarzyło się coś, co wszystko zmieniło. W siódmym miesiącu ciąży straciłam dziecko, córeczkę. Poroniłam - wyznała w książce.
Dodała też, że nie umiała wygłosić monologu o śmierci dziecka. "Robiłam to źle" - wspomina.
Proszę zobaczyć, jakie ludzie mają wyobrażenie o aktorstwie, jak obsadzają nas, aktorów: gdy przydarzy ci się nieszczęście, na przykład umrze mąż albo dziecko, to będziesz lepsza w tej roli niż ktoś, kto tego nie doświadczył. G***o prawda. Kiedy taki dramat się przydarza, nie można tego dobrze zagrać. To zbyt osobiste doświadczenie - możemy przeczytać w publikacji.
Mimo wszystko przez trzy lata grała ten spektakl. "Najpierw zaszłam w ciążę, potem były wakacje, zanim wróciłam do grania, to poroniłam".
Utrata dziecka to dla matki bardzo traumatyczne doświadczenie. Grając dzieciobójczynię, byłam zbyt histeryczna. Trudno to uznać za aktorstwo, to był kawałek wiwisekcji - dodała.
Joanna Kurowska nie kontynuowała już tego wątku w książce. Poprosiła rozmówczynię, Kamilę Drecką, by uszanowała to, że się jej zwierzyła, ale żeby już więcej do tego nie nawiązywała.