Boczarska relacjonuje pobyt przy granicy. Uchodźcy jedzą liście i rodzą w lesie martwe dzieci. "Te zdjęcia dokumentują"

Magdalena Boczarska kilka dni temu wróciła z Podlasia. Pełna emocji relacjonuje, co dzieje się na granicy polsko-białoruskiej. "Te zdjęcia dokumentują chwile, gdy pomoc przyszła za późno".

Więcej o kryzysie humanitarnym na granicy przeczytacie na gazeta.pl.

Magdalena Boczarska jest świadoma tego, że angażowanie się w sytuację na granicy polsko-białoruskiej może zostać źle zinterpretowane i stać się pożywką dla hejterów. Nie zniechęciło jej to jednak do działania. Wyruszyła na Podlasie i na własne oczy przekonała się, w jakich warunkach koczują uchodźcy. Opublikowała wstrząsające zdjęcia i zrelacjonowała rozmowy, które przeprowadziła z mieszkańcami terenów objętych stanem wyjątkowym. 

Kilka dni temu wróciłam z terenów przygranicznych. Śledziłam relacje stamtąd i czułam, że muszę pojechać. Pewnie narażę się na hejt, ale zaledwie trzy godziny drogi od Warszawy dzieje się wielka humanitarna tragedia - zaczęła na Instagramie.

Magdalena Boczarska o mieszkańcach pogranicza: Państwo zostawiło ich z tym kompletnie samych

Aktorka nie może pojąć, dlaczego ofiary konfliktu humanitarnego nie otrzymują realnego wsparcia ze strony polskich władz. Zaznacza, że bezprawne przekraczanie granic jest jej zdaniem niedopuszczalne, jednak niesienie pomocy słabszym (w tym dzieciom, ciężarnym i seniorom) to moralny obowiązek. Jak twierdzi, mieszkańcy Podlasia, którzy widzą cierpienie koczujących w lesie migrantów, dokonują słusznych wyborów.

Tam umierają ludzie. Dla mieszkańców Podlasia, których poznałam, wybór moralny jest prosty. Mówią, że państwo zostawiło ich z tym kompletnie samych. Że nie ich rolą powinno być wynoszenie na własnych plecach umierających ludzi z puszczy i odbieranie martwych porodów. O tym, że na lata upadnie tam turystyka, z której żyją, nawet już nie mówią.
Zobacz wideo Boczarska: Miałam profesorów, którzy mówili, że aktorstwo to zawód, do którego trzeba mieć powołanie

Mieszkańcy wschodnich terenów kraju przyzwyczaili się już do odstraszającego uchodźców szczekania psów, które dobiega z nagrania puszczanego z wojskowych wozów. Wykazują solidarność z migrantami, zapalając w oknach zielone światło, by dać znać, że są w stanie choć na chwilę ugościć koczujących w puszczy uciekinierów. Magdalena Boczarska opublikowała zdjęcia, na których widać porozrzucane w lesie ubrania, plecaki i książki. 

Te zdjęcia dokumentują chwile, gdy pomoc przyszła za późno. Zostały tylko rzeczy, które posprzątaliśmy.
 

Aktorka nie obwinia za tę sytuację Straży Granicznej. Rozumie, że funkcjonariusze służb mundurowych wykonują swoją pracę i sami mimowolnie stali się ofiarami tego kryzysu. Zwraca jednak uwagę na to, w jakich nieludzkich warunkach egzystują ci, którzy uciekli z krajów objętych wojną, by znaleźć azyl.

Uchodźcy często przez tydzień jedzą tylko liście i piją brudną wodę z bagien. Miejscowi mówią, że w puszczy nikt, kto jej nie zna, nie ma szans - czytamy we wpisie.

Magdalena Boczarska apeluje o to, by priorytetem Polaków była obrona granicy, ale nie tej terytorialnej, a granicy człowieczeństwa. 

Więcej o: