Łukasz Nowicki znany szerszej publiczności jako gospodarz programu "Pytanie na śniadanie" i "Postaw na milion" dotychczas nie opowiadał wiele na temat swojego życia prywatnego. Teraz jednak razem z żoną Olgą Florą Nowicką zdecydował się na wywiad dla portalu BabyByAnn. Małżonkowie opowiedzieli o tym, jak radzą sobie w roli rodziców. Wrócili też pamięcią do trudnych wspomnień, okresu kiedy się zaręczyli i niedługo później przeżyli utratę dziecka.
Łukasz Nowicki i Olga Flora Nowicka stanęli na ślubnym kobiercu w 2016 roku, tworząc w ten sposób patchworkową rodzinę. Oboje wcześniej byli już bowiem w związkach, oboje mieli dzieci. Prezenter TVP ma syna Piotra, a jego ukochana syna Zacharego. W 2018 roku ich rodzina się powiększyła. Nowiccy powitali na świecie córkę Józefinę.
Jak się poznaliśmy, oboje już byliśmy rodzicami. A o naszym wspólnym dziecku dowiadywaliśmy się dwa razy. Raz poroniłam - zaczęła wywiad Olga Nowicka.
Kobieta opowiedziała, że w ciążę zaszła zaraz po zaręczynach:
Byłam podekscytowana i szczęśliwa, że tak szybko się udało i w takich okolicznościach. Szybko podzieliliśmy się dobrą nowiną z rodziną i przyjaciółmi; jakbyśmy od początku założyli, że wszystko będzie w porządku i że nie ma ryzyka… Potem przyszedł trudny i bolesny czas, rozczarowanie, strata… - mówiła.
Strata dziecka była dla Nowickich ogromnym ciosem. Kobieta bardzo bała się w kolejnej ciąży.
Rok później ponownie zaszłam w ciążę. Oprócz radości od razu pojawił się lęk i niepewność. Pomimo szczęśliwego zakończenia, to był dla mnie trudny i stresujący czas - przyznała.
Nowicka opowiedziała, że efektem traumy po stracie dziecka były zaburzenia lękowe.
Dostałam bolesną lekcję od życia. Będąc w ciąży z Józią, do końca wiedziałam, że happy end niekoniecznie musi być nam dany. Było mi trudno. Dwa razy doświadczyłam ataków lęku, coś mnie zabolało, a ja gnałam z Łukaszem w środku nocy do szpitala, przekonana, że dzieje się coś złego. Bałam się, że stracę kolejną ciążę.
Na szczęście mała Józia urodziła się cała i zdrowa. Łukasz Nowicki przyznał, że nie mógł być przy porodzie, ale czekał na córeczkę, by od razu wziąć ją w ramiona.
Nie mogłem być, bo to było cesarskie cięcie. Czekałem więc w pokoiku obok, w najlepszej koszuli. A po wszystkim kangurowałem, tuliłem ciało do ciała - opowiadał.
Mężczyzna cieszył się też, że jest świadomym rodzicem
Miałem 44 lata. Przytuliłem ją, wiedziałem, że mnie potrzebuje i głęboko oddychaliśmy w ciszy i spokoju. Na pewno nie było tak, że leciały mi łzy: Boże, mam córkę! Nie. Bardziej czułem odpowiedzialność i miałem świadomość, że to bardzo ważna dla niej chwila i muszę dać jej jak najwięcej ciepła – tak byłem zaprogramowany - zdradził.
Prezenter śmiał się też, że Józia wyrasta na rezolutną chłopczycę.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!