Śmierć członków rodziny królewskiej zdecydowanie różni się od śmierci zwykłego obywatela Wielkiej Brytanii. Każda z ceremonii ma swój własny kryptonim. W przypadku królowej Elżbiety II była to "Operacja London Bridge", z kolei w przypadku księcia Edynburga "Forth Bridge". Wiąże się to z licznymi zasadami i protokołami, których Pałac musi przestrzegać. Kiedy w 2021 roku zmarł książę Filip, sytuacja była wyjątkowo trudna. Wielka Brytania zmagała się z obostrzeniami związanymi z pandemią koronawirusa. Niektóre elementy planu "Forth Bridge" nie były możliwe do zrealizowania w panujących warunkach. Co trzeba było zmienić?
Książę Filip zmarł w wieku 99 lat w 2021 roku. Mąż królowej Elżbiety II odszedł w czasie pandemii, sytuacja wymusiła więc zmianę królewskich protokołów. Po raz pierwszy wiadomość o śmierci royalsa została przekazana za pośrednictwem mediów społecznościowych. Zdecydowano się natomiast podtrzymać tradycję powiadomienia o narodzinach i zgonach członków rodziny królewskiej poprzez wywieszanie komunikatu na bramie Pałacu Buckingham. Zamiast zwyczajowych 24 godzin widniał on tam jednak zaledwie przez godzinę, aby zapobiec zgromadzeniom. Poproszono także poddanych, aby nie składali wieńców przy bramach. Zanim interweniowała policja, nadgorliwi żałobnicy zdążyli zostawić około 100 bukietów.
17 kwietnia 2021 roku na zamku w Windsorze odbył się pogrzeb księcia Filipa. W ceremonii wzięło udział jedynie około 30 osób, czwórka dzieci zmarłego, ośmioro wnucząt i kilka innych bliskich osób. Każdy ze zgromadzonych, nie wyłączając królowej, miał na twarzy maskę. Było to oczywiście podyktowane względami bezpieczeństwa. Żałobnicy musieli też zachować odpowiedni dystans. Media obiegły wówczas chwytające za serce zdjęcia królowej samotnie siedzącej w ławie świątyni. Uroczystość była nietypowa ze względu na kameralny charakter, był to pierwszy taki przypadek w rodzinie królewskiej. - Jak na ironię, książę Filip prawdopodobnie chciałby, by właśnie tak wyglądało jego pożegnanie. Bez zamieszania i kłopotów. Przez całe życie zastanawiał się, o co to zamieszanie - przekazała wówczas rzeczniczka Pałacu, Ailsa Anderson.