Od początku afery z udziałem Diddy'ego mijają już dwa tygodnie. Nie oznacza to jednak, że zamieszanie słabnie. Wręcz przeciwnie - jego prawnik ma pełne ręce roboty. Raper został złapany przez FBI i siedzi w więzieniu Metropolitan Detention Center na Brooklynie, gdzie oczekuje na proces.
Choć ostatnio Marc Agnifilio próbował wraz z innymi jego obrońcami ugrać w sądzie ugodę, aby 54-letni raper mógł wyjść za kaucją w wysokości 50 milionów dolarów, to nic nie wskórali. Ich wniosek został stanowczo oddalony przez sąd. Przeciwko muzykowi wystosowano 14-stronicowy akt oskarżenia, a za popełnione przestępstwa grozi mu nawet dożywocie. Diddy miał stworzyć całe "przedsiębiorstwo" przestępcze, "którego członkowie i wspólnicy zajmowali się handlem ludźmi w celach seksualnych, pracą przymusową, porwaniami, podpaleniami i przekupstwem".
W obliczu takich oskarżeń Agnifilio ma twardy orzech do zgryzienia. Jak widać, teraz skupił się na podreperowaniu wizerunku swojego klienta. W rozmowie z TMZ zgodził się omówić skonfiskowane z domu rapera przedmioty. Cóż, jego tłumaczenia niestety były... dość pokrętne, lekko mówiąc. Oprócz woreczków z narkotykami i trzech karabinów AR-15 z usuniętymi numerami seryjnymi agenci zabezpieczyli też "ponad 1000 butelek oliwki dla dzieci".
Nie wiem, skąd wzięła się liczba 1000. Nie mogę sobie wyobrazić, że było tego tak dużo
- próbował zmylić dziennikarzy prawnik Diddy'ego. Kiedy potwierdzono, że liczba pochodzi z dokumentu federalnego, prawnik muzyka nie miał już jak iść na okrętkę. W akcie oskarżenia jasno zaznaczono, że oliwka była używana jako lubrykant podczas orgii. - Nie wiem, na co komu 1000. Jedna butelka oliwki dla dzieci to już bardzo dużo - głośno zastanawiał się Agnifilio.
Ma duży dom, kupuje hurtowo – stwierdził Agnifilo. Myślę, że mają Costcos [największa w Stanach Zjednoczonych sieć sklepów magazynowych - przyp. red] w każdym miejscu, gdzie ma dom.
"Nie siedziałeś nigdy na parkingu Costco i widziałeś, z czym ludzie stamtąd wychodzą?" - zażartował, ostatecznie podsumowując to słowami: - Nie sądzę, żeby to był tysiąc. Myślę, że tak... powiedzmy, że było tego dużo.
Pokrętne tłumaczenia w sprawie oliwki dla dzieci to jednak nie wszystko. Dziennikarze TMZ odnieśli się również do tematu tzw. "Freak Offs", czyli wielodniowych orgii organizowanych przez muzyka. "Nazywali je "Freak Offs". Ale wiesz, kiedy byłem dzieckiem pod koniec lat 70., nazywano to trójkątami" - orzekł prawnik.