Shelley Duvall nie żyje - tę przykrą wiadomość potwierdził partner życiowy aktorki Dan Gilroy w rozmowie z "The Hollywood Reporter". - Moja ukochana, słodka, cudowna partnerka i przyjaciółka nas opuściła. Zbyt wiele ostatnio cierpiała, teraz jest wolna - skomentował w rozmowie z portalem.
Dan Gilroy ujawnił, że Shelley Duvall zmarła we śnie w swoim domu w Teksasie. Przyczyną były komplikacje związane z cukrzycą, na którą chorowała aktorka. Informacja o śmierci Duvall obiegła media 11 lipca. Zaledwie cztery dni wcześniej gwiazda skończyła 75 lat. Shelley Duvall przeszła na aktorską emeryturę w 2002 roku po 32 latach pracy w show-biznesie. Po ponad 20-letniej przerwie zrobiła jednak wyjątek. Zgodziła się wystąpić w niezależnym thrillerze "The Forest Hills", który miał premierę w ubiegłym roku.
Choć Shelley Duvall do dziś najbardziej znana jest z filmu "Lśnienie", to nie Stanley Kubrick był reżyserem, który odkrył w niej potencjał aktorski. Jeszcze w latach 70. do grania namówił ją reżyser Robert Altman. Jej pierwszą dużą rolą filmową była produkcja Altmana "Brewster McCloud", następnie zagrała też m.in. w jego filmach "McCabe i pani Miller" i "Nashville". Przełomem w karierze Duvall okazał się wyreżyserowany przez Altmana film "Trzy kobiety", za który otrzymała nagrodę na Festiwalu w Cannes.
"Lśnienie" z 1980 roku zapewniło z kolei Shelley Duvall ogromny rozgłos. Aktorka nie ukrywała jednak, że praca na planie była dla nie koszmarem i nieodwracalnie ją zmieniła. Jak wspominała kilka lat temu w rozmowie z "The Hollywood Reporter", podczas scen musiała non stop płakać, a każde ujęcie powtarzane było nawet po 30 czy 40 razy. - 35 ujęć z bieganiem, płaczem i noszeniem małego chłopca jest bardzo ciężkie - mówiła. - Po jakimś czasie twoje ciało zaczyna się buntować. Mówi ci: Nie rób mi tego, nie chcę codziennie płakać. Czasem zasmucała mnie już nawet myśl o tym, że znowu będę musiała to robić - relacjonowała aktorka.