Michalina Sosna spełnia się jako aktorka i prowadząca - rozwija skrzydła w TVP, gdzie zresztą gra lubianą przez widzów Kamę w "M jak miłość". Okazało się, że gwiazda mogła dołączyć do obsady "365 dni" - filmu, który wylansował Michele'a Morrone oraz Annę-Marię Sieklucką. Aktorzy zdobyli zawrotną popularność w szybkim tempie z racji kontrowersyjnej produkcji, która jest dostępna prawie na całym świecie. Sosna z pewnego powodu odrzuciła tę ofertę.
Blanka Lipińska nie kryje dumy z tego, że "wygrała życie", wypuszczając serię książek, które następnie przeniosła na ekran. Wiele razy podkreślała, jak ceni obsadę produkcji. Dlaczego Sosna finalnie się w niej nie znalazła? - Przyznam, że wtedy ja już miałam dni zdjęciowe ustalone na Sycylii i już to było dopinane na ostatni guzik. Tam wiele spraw zaważyło. Moje terminy i moje plany na przyszłość. Ja mam dużą intuicję. Jak dotykają mnie jakieś wątpliwości, to wtedy wiem, że chyba trzeba się wycofać. Chyba trzeba odmówić i tak było też z tym projektem - przyznała Party. Sosna miała zagrać Olgę, którą finalnie została Magdalena Lamparska. - Spisała się tam świetnie, więc to było dla niej - wyznała.
Autorka "365 dni" nie kryła zaskoczenia wypowiedzią aktorki. Opowiedziała o tym, co usłyszała od Sosny po premierze filmu. - Dobrze Michalina, że miałaś tę intuicję i nie zagrałaś. Choć po premierze i sukcesie międzynarodowym powiedziałaś mi coś zupełnie innego, mianowicie, że żałujesz, że nie wzięłaś w tym udziału, ale może zmieniłaś zdanie... - odpowiedziała z ironią Lipińska na InstaStories. Zwróciła się następnie do aktorów, którzy mieli pojawić się w filmie. - Nie skończyliście jak Michele Morrone, jako międzynarodowe gwiazdy... - przytoczyła sukces aktora. - Kochani zrobiliście dobrze. Nie grozi wam taka sława - podsumowała Lipińska. To prawda - kariera Morrone nabrała dynamiki. Zagrał chociażby ostatnio u boku samej Blake Lively w "Kolejnej zwyczajnej przysłudze".