Justyna Pochanke przez lata prowadziła "Fakty" oraz "Fakty po Faktach". W 2020 roku pożegnała się ze stacją. Decyzja o odejściu zszokowała fanów dziennikarki. Ta jednak pozostała nieugięta. "Nie planowałam tego, ale takie nieplanowane decyzje są najuczciwsze. A to jest moja decyzja. Chciałam się z wami pożegnać" - pisała wtedy. Rok wcześniej z pracy odszedł jej mąż, Adam Pieczyński, który był redaktorem naczelnym "Faktów". Media rozpisywały się o przeprowadzce pary do Hiszpanii. Okazuje się, że prawda jest zupełnie inna.
Dziennikarka wiedzie spokojne życie z dala od mediów. Wbrew wcześniejszym doniesieniom, nie wyniosła się z kraju. "Czytałam, że wybudowaliśmy dom w Marbelli i czuję się tam osamotniona i smutna. A także, że piszę książki - autobiografię i dla dzieci. (...) Nie piszę, tylko czytam. Domu w Marbelli nie mam, choć mam swoje miejsce w Hiszpanii. Ale od dwóch lat nie wyjeżdżam, nie miałam i nie mam planów emigracyjnych" - mówiła w 2021 roku "Newsweekowi". Prezenterka w żadnym wypadku nie żałuje podjętej decyzji. "Po roku od odejścia z TVN24 mogę uczciwie powiedzieć: nie brakuje mi reflektorów, mikrofonów, nigdy nie myślałam 'zejdźcie z mojego miejsca'. Nie zmienia to faktu, że wciąż się czuję dziennikarką" - tłumaczyła w tej samej rozmowie.
Widzowie nie wiedzieli, z jak dużymi problemami zmaga się dziennikarka. Prawda wyszła na jaw dopiero po jej odejściu z telewizji. Gwiazda TVN walczyła z notorycznym zmęczeniem, wypaleniem i oznakami depresji. "Przyszedł moment, że siadłam w sobotę na łóżku i nie byłam w stanie nic zrobić, nie mogłam ruszyć ręką ani nogą. Byłam bezbrzeżnie zmęczona i wyeksploatowana. Miałam taki moment w życiu, że cierpiałam długie lata na bezsenność. Jadłam w nocy, pracowałam w dzień. Dwie, trzy godziny snu i jazda. Siedziałam jak skamieniała, łzy płynęły same, nie potrafiłam nawet odpowiedzieć na pytanie: dlaczego?" - wyznała w szczerej rozmowie ze "Zwierciadłem". 25 stycznia Justyna Pochanke skończyła 53 lata.