Ma 30 lat, a na koncie sukces, którego może mu pozazdrościć niejeden artysta w branży. Bajeczne bogactwo, uwielbienie fanek, pierwsze miejsca na listach przebojów i wyprzedane koncerty. Ale błyskawiczna kariera Justina Biebera szła w parze z falą skandali i wizerunkiem niegrzecznego chłopca świata muzyki. Z czasem artysta wyznał jednak, że jego kontrowersyjne, a nieraz wręcz skandaliczne zachowanie było pokłosiem poważnych problemów, z którymi się zmagał. Niedawno podkreślił też, że uratowała go żona, Hailey.
Kiedy para została rodzicami małego Jacka Bluesa, wydawało się, że Justin znalazł wreszcie spokój i balans. Jednak szokujące doniesienia na temat przewinień, jakich miał się dopuścić Diddy zachwiały idealnym, wydawać by się mogło życiem Justina. Dziś, w miarę jak afera nabiera tempa, mówi się o tym, że Bieber jest "w gorszym stanie psychicznym". Bo wszystko wskazuje na to, że artysta również padł ofiarą ohydnych poczynań Seana Combsa.
Urodzony 1 marca 1994 roku Justin Bieber od najmłodszych lat przejawiał talent muzyczny. Wkrótce, po tym jak chłopiec sam nauczył się grać na pianinie, perkusji i gitarze, dla najbliższych stało się jasne, że jest mu pisana kariera na scenie. Problem w tym, że matki Justina nie było stać ani na profesjonalne kształcenie chłopca, ani na inne inwestycje w rozwój jego pasji. Chłopiec grał więc dla przechodniów na ulicy, brał też udział w lokalnych konkursach muzycznych. To właśnie jedno z takich wydarzeń stało się przepustką do kariery. Kiedy na jednym z nich Justin zajął drugie miejsce, jego dumna mama zamieściła nagranie z występu na YouTube. Tam trafił na nie menadżer gwiazd Scooter Brown i zachwycił się talentem młodego artysty.
Odtąd sprawy potoczyły się szybko - za sprawą Browna Justin poznał popularnego już wówczas piosenkarza Ushera. Ten również docenił umiejętności młodego kolegi i postanowił się nim zaopiekować. A konkretnie przedstawić starszemu, niezwykle uznanemu piosenkarzowi i producentowi - P. Diddy’emu. Znów był zachwyt, który przerodził się w wieloletnią współpracę. Sean Combs wziął Justina Biebera pod swoje skrzydła - stał się jego mentorem, wsparciem. A nawet, jak mówili sami artyści - starszym bratem. Dokładnie tak Diddy określił relację z młodym Justinem w wywiadzie, którego oboje udzielili w 2011 roku w talk show amerykańskiego prezentera Jimmy’ego Kimmela. Gdy prezenter zapytał o ich współpracę, Diddy odpowiedział: "Zaprzyjaźniliśmy się w dziwny sposób. (...) Jest jak młodszy brat... Nie boi się zadzwonić i poprosić o radę". Raper określił branżę muzyczną mianem "silnej rodziny" i dodał, że wiele osób, w tym on sam, chciało, aby Bieber był "chroniony", ponieważ jest "miłą osobą". "Oprócz talentu jest jednym z najwspanialszych dzieciaków, jakie można kiedykolwiek poznać" - podkreślił Sean Combs.
W dalszej części rozmowy Jimmy Kimmel zażartował, że Combs mógłby kupić nastoletniemu koledze samochód, taki jaki podarował swojemu synowi. Na co Justin wypalił: "Dał mi Lamborghini, po prostu jeszcze go nie dostałem". Wówczas Diddy zareagował w sposób, który już wówczas mógł się wydać niepokojący, a z dzisiejszej perspektywy jawi się jako ogromna czerwona flaga. Bo poirytowanemu spojrzeniu rzuconemu w stronę Biebera towarzyszyły słowa: "Miał Lamborghini przez dzień lub dwa i miał dostęp do domu. I doskonale wie, żeby nie opowiadać w ogólnokrajowej telewizji o tym, co robi ze starszym bratem Puffem. Nie wszystko jest dla wszystkich".
Debiutancki minialbum Biebera zatytułowany "My World" pojawił się na rynku 17 listopada 2009, a kilka miesięcy później do sprzedaży trafił jego pierwszy krążek studyjny - "My World 2.0". To z niego pochodzi pierwszy światowy hit artysty, czyli utwór "Baby". Ale równolegle z sukcesem, Justin Bieber szybko zaczął być nazywany niegrzecznym chłopcem świata muzyki. Cieniem na jego karierze położyły się kontrowersyjne wypowiedzi na temat aborcji czy tego, że Anna Frank mogłaby być jego fanką, gdyby żyła. A także incydenty, jak wielogodzinne spóźnienia na koncerty, plucie na fanów z hotelowego balkonu czy kompromitujące nagrania z oddawaniem moczu do wiadra w roli głównej. Wreszcie, pod koniec stycznia 2014 r. Bieber został zatrzymany przez policję - wraz z przyjaciółmi urządził na ulicach Miami nielegalne wyścigi samochodowe i prawie dwukrotnie przekroczył dozwoloną prędkość. Piosenkarz przyznał później, że pił piwo, brał antydepresanty i palił marihuanę przez cały poprzedni dzień.
Wszystko wskazywało na to, że Justin pędzi po równi pochyłej w stronę upadku. Ale w 2019 roku w wywiadzie dla amerykańskiego "Vogue’a" artysta wyznał, że przez lata swojej kariery zmagał się z depresją i uzależnieniem od leków przeciwlękowych. "Robiłem rzeczy, których się wstydziłem, byłem mega wyuzdany i przy kasie, myślę, że używałem Xanaxu właśnie z powodu tego wstydu. Moja mama zawsze mi mówiła, żebym traktował kobiety z szacunkiem. Zawsze miałem to z tyłu głowy, robiąc te wszystkie rzeczy, dlatego nie przynosiło mi to przyjemności. Leki stawiały barierę między mną a moim zachowaniem. Żyłem w totalnej ciemności. Myślę, że wiele razy moja ochrona przychodziła w nocy sprawdzać mi puls i to, czy jeszcze oddycham" - zdradził na łamach magazynu.
W świetle dzisiejszych doniesień można mieć graniczące z pewnością przypuszczenie, że Justin sięgał po Xanax również z powodu tego, co spotkało go ze strony Seana Combsa. Bieber miał zaledwie 15 lat, gdy podpisał kontrakt z wytwórnią płytową Ushera i został wzięty pod skrzydła założyciela Bad Boy Records. Na viralowym nagraniu Diddy mówi, że trzymał "pieczę" nad Bieberem i jego karierą. "Podpisał kontrakt z Usherem, a ja miałem prawną opiekę nad Usherem, gdy nagrywał swój pierwszy album" – mówił Diddy, stojąc obok nastoletniego Justina w wideo. "Ma 48 godz. z Diddym, spędzimy razem czas i nie możemy ujawnić, co będziemy robić, ale to zdecydowanie spełnienie marzeń 15-latka. Dali mi go pod opiekę. Jest podopiecznym Ushera, ale przez następne 48 godzin będzie ze mną i porządnie zaszalejemy" – kontynuował Diddy w podbijającym TikToka nagraniu.
O tym, czym było "porządne szaleństwo" w wykonaniu Diddy’ego, wiadomo dziś już sporo. Słynne "nagie imprezy" cieszą się najgorszą sławą, a wszystko każe przypuszczać, że bawił się na nich również Justin Bieber. Dowodem na to może być archiwalna, pochodząca z 2014 roku wypowiedź Khloe Kardashian. Kardashianka w jednym z odcinków rodzinnego reality show chwali się siostrze, że wzięła udział w imprezie Diddy’ego. Celebrytka zdradziła, że bawiła się tam z "grupą przyjaciół", m.in. z Justinem Bieberem, który miał wówczas 20 lat. "Wsiadłam do samolotu o 5:30. Cóż, ta impreza… Myślę, że połowa ludzi tam była z gołymi tyłkami. Spodobałoby ci się to" - przekonywała siostrę Khloe Kardashian.
Justin Bieber jak na razie nie zabrał publicznie głosu w sprawie Diddy’ego. "Ostatnią rzeczą, jaką Justin chce zrobić, jest ponowne przeżywanie lub nawet omawianie swojej skomplikowanej przyjaźni z Diddym" - powiedział informator "InTouch". Osoba ta dodała jednak, że Justin "w końcu przerywa milczenie przed przyjaciółmi o swoim koszmarnym doświadczeniu i prywatnym piekle, które mu to sprawiło". Czy Justin Bieber zacznie mówić i jeszcze bardziej pogrąży Diddy’ego? Z pewnością gdyby zrobił to przed laty Usher, wiele zła dałoby się uniknąć. Tymczasem w sprawie Justina Biebera szokuje również fakt, że Usher, który przedstawił 14-letniego artystę Diddy’emu, sam jako nastolatek był jego protegowanym. I, jak łatwo się domyślić, za tę współpracę zapłacił wysoką cenę. W jednym z wywiadów Usher wyznał, że u Diddy’ego zetknął się z "bardzo dzikimi rzeczami". Przyznał też, że był świadkiem orgii. To jednak nie wszystko. Gean Deal, były ochroniarz Diddy’ego słyszał ponoć od znajomych z branży muzycznej, że pewnego razu nastoletni Usher trafił na pogotowie po tym, jak Diddy go skrzywdził. Młody artysta miał krwawić z odbytu. Wielu uważa więc dziś, że Usher przedstawił Justina Combsowi po to, aby samemu się od producenta uwolnić.
W świetle wszystkich tych doniesień nie dziwią doniesienia o kiepskim stanie psychicznym Justina Biebera. Jak donosi "Daily Mail" Bieber jest "zdegustowany" oskarżeniami pod adresem Combsa i stara się dystansować od całej sytuacji. A management artysty podjął kroki, aby odciąć go od negatywnych skojarzeń związanych z aferą. Ponoć doradzono mu również, aby "trzymał się jak najdalej od wszystkiego, co związane jest z Diddym". Z kolei informator innego magazynu "In Touch" twierdzi, że Justin obecnie skupia się na swojej "niezwykle wspierającej" żonie Hailey i ich miesięcznym synu Jacku. "Ale jeśli mówienie o jego traumie z przeszłości może pomóc innym, prawdopodobnie to zrobi. Chce przerwać ten cykl raz na zawsze" - dodaje informator. Czas pokaże, jaką drogę wybierze Justin Bieber. Ale niezależnie od jego decyzji, w świetle mnożących się z dnia na dzień oskarżeń, los Seana Combsa wydaje się już przesądzony.