1. Łatwo sobie wyobrazić, co w naszej podsycanej przez algorytmy permanentnej wojnie polsko-polskiej stanie się z tą zasłyszaną dziś w jednym ze sklepów tezą, że "powstańcy walczyli także po to, aby młodzi ludzie mogli sobie słuchać tego, czego chcą". Czyli koncertu Taylor Swift 1 sierpnia w Warszawie. Jedni powiedzą, że to zmyślony cytat "mediów Michnika", które chcą obrzydzić pamięć powstania, bo co ma amerykańska gwiazdka do polskiej krwi i heroicznego boju o Warszawę. Inni usłyszą w tym sygnał o upadku cywilizacji i generacji Z, która życia poza TikTokiem nie widzi i dla której wszystko jest zabawą. Znajdą się też mędrcy internetowi, którzy zapytają, czy powstańcy warszawscy walczyli też o Monachium, Mediolan czy Lyon, bo tam także wystąpiła lub wystąpi Taylor Swift na europejskiej części trasy "Eras Tour".
2. Dyskusji będzie też co niemiara, jeśli czujne oko aparatu w smartfonie uchwyci, że fanka lub fan Taylor Swift nie zatrzyma się podczas celebracji godziny "W". To nic, że to będzie prawdopodobnie amerykański turysta, ale nasz "komentariat" uwielbia wnioskować o wielkich sprawach na podstawie pojedynczych zrzutów ekranu. A niechby nawet spełnił się najczarniejszy (lub przez niektórych wymarzony) scenariusz: i byłaby to kilkunastoletnia Polka, córka lewicowego publicysty, która dopadnięta przez czujnego reportera TV Republika nie będzie potrafiła odpowiedzieć, kto był dowódcą powstania. To bez znaczenia.
Bo zbieg rocznicy i największego popkulturowego wydarzenia w Polsce od czasu koncertu Michaela Jacksona w 1996 to powód do radości, a nie dyskusji o profanacjach i stosowności. Radości, że jednego dnia możemy obchodzić jedno (rocznicę) i cieszyć się z drugiego (z koncertu).
3. 63 dni tragicznego i heroicznego boju Polek i Polaków nie było popkulturą. Straszna cena 200 tysięcy wojskowych i cywilnych ofiar niemieckich kul i bomb nie nadaje się do przełożenia na język przyjemnej kultury. A jednak powstają filmy, komiksy, płyty, są też rodzinne festyny i otoczka, w której mamy wszystko. Opaskę powstańczą na ramieniu takich polityków jak Janusz Kowalski także. A to najlepszy dowód, że w przeciwieństwie do choćby takich rocznic jak 4 czerwca 1989, Powstanie i pamięć o nim żyje, a nie jest tylko czymś, co powinniśmy obchodzić, ale jakoś nie obchodzimy. Powstanie, choć militarnie przegrane, jest więc też zwycięstwem, bo ciągle jest w Polsce ważnym punktem odniesienia i nigdy o nim nie zapomnimy.
4. Jestem ostatnim, który podejmie się spekulacji, co oznaczała wolność, o którą walczyła Armia Krajowa i jej młodzi członkowie i jak to się wiąże konkretnie z Taylor Swift, która godzinę po godzinie "W" rozpocznie swój pierwszy koncert w Polsce.
Ale jeśli potomkowie tamtych naznaczonych II wojną światową pokoleń mogą dziś najpierw stanąć na dźwięk syren, a potem pójść na koncert, na zakupy czy do domu oglądać igrzyska, by fetować występy naszych reprezentantów i nie mieć z tego powodu wyrzutów sumienia to najlepszy znak, że Polska żyje i cieszy się życiem.
Tak jak fanki Taylor Swift, które właśnie poprosiły swoją idolkę na TikToku(!) o uczczenie pamięci powstania piosenką "Daylight". Dlaczego? "Bo pokazuje światełko w tunelu i nadzieję, którą w tamtych czasach przynieśli ci ludzie".
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!