Ekranizacja powieści Blanki Lipińskiej odniosła międzynarodowy sukces. Film "365 dni" nie zdobył wprawdzie uznania krytyków, ale przyciągnął rzesze widzów na całym świecie. Za oceanem oglądały go nawet same Kardashianki. Dlaczego więc aktorki, które wystąpiły w produkcji, dziś próbują się od niej dystansować? Blanka Lipińska nie widzi ku temu żadnego powodu.
Swego czasu głośno było na temat wypowiedzi Ewy Kasprzyk, która określiła "365 dni" "gniotem". Od swojej roli dystansuje się również Anna-Maria Sieklucka. "To produkcja ukazująca patriarchalną, przemocową relację, męsko-damską, w której kobieta jest zależna, poddana i zniewolona" - grzmiała w rozmowie z "Wprost". Sama Blanka Lipińska jest dumna z sukcesu, jaki odniosła ekranizacja jej powieści. Co ma do powiedzenia aktorkom, które się od niej odcinają? - Osobiście wisi mi to kilogramem kitu, co mówi ona, co mówi pani Ewa Kasprzyk. Ja uwielbiam wszystkich moich aktorów, (...) a jeżeli oni lubią taplać się w żalu, niechęci, poczuciu zaszufladkowania, to sorry, ale Dakota Johnson, która zagrała w "Greyu", nigdy nie powiedziała, że się tak czuje. Rozumiem, że Anna-Maria chciałaby się odciąć, ale mimo wszystko, jest to największy hit w jej karierze - wypaliła.
Blanka Lipińska otwarcie przyznaje, że chętnie korzysta z dobrodziejstw medycyny estetycznej. Niedawno poinformowała fanów, że przeszła lifting twarzy. W sesji Q&A, którą zorganizowała na swoim profilu, opowiedziała o kulisach zabiegu oraz o przebiegu rekonwalescencji. "Minęły już trzy miesiące, a mnie dalej twarz ciągnie. Dalej mam obrzęki, dalej ona ewoluuje, trzeba ją masować. To jest zabieg dla cierpliwych. I potrwa to jeszcze kilka miesięcy" - tłumaczyła. Następnie opublikowała zdjęcie, trzymając się za konkretną część twarzy. "Tego kawałka wciąż nie czuję w stu procentach" - przekazała.