Jakub Tolak i Zofia Samsel właśnie wrócili z trzymiesięcznej wyprawy kamperem po Wyspach Kanaryjskich. W najnowszym wydaniu "Dzień dobry TVN" opowiadali nie tylko o urokach podróżowania, ale też o niebezpiecznej sytuacji, o której już wcześniej wspominali swoim obserwatorom. - Przydarzyło nam się w sumie coś, co nam się nie przydarzyło przez pięć lat - zaczęła Zofia Samsel. Influencerzy najedli się strachu i byli zdani tylko na siebie.
Para była akurat na południu Fuerteventury. - Zaparkowaliśmy w miejscu, w którym nie powinniśmy parkować (...) Nie było niedozwolone, po prostu to był parking w mieście, ale chodzi o taką ostrożność - tłumaczyła Zofia Samsel. - To było małe miasteczko. Podobno tam w ogóle funkcjonuje bezprawie - dodała. Rodzina miała spędzić w nim tylko kilka godzin, ale córka pary była śpiąca, a droga powrotna bardzo wymagająca, więc postanowili zostać tam na noc. - To się nie spodobało mieszkańcom. Oni chcieli nam uprzykrzyć wieczór. Zaczęli gazować jakimś samochodem, skuterem, zaczęli podjeżdżać blisko. To się nam zdarzało, że ludzie przyjeżdżali na parking kręcić bączki, bo wtedy nikt nie jeździ, więc myśleliśmy, że to jest ten case. Okazało się, że chcieli nas raczej wykurzyć i jak cofali samochodem, to walnęli w nas. Otarli nasz samochód. Wtedy zauważyłem, że raczej nie będą skorzy do załatwienia sprawy, więc wyszedłem no i tutaj zaczęli być agresywni. Była taka dziewczyna, która zaczęła podburzać tych chłopaków. Było nieprzyjemnie. Odjechaliśmy - tłumaczył Tolak.
Para była rozczarowana zachowaniem dwóch pozostałych kamperów, które stały obok nich. - Wysiadł z kampera obok Hiszpan. Chyba chciał nam pomóc, ale jak zobaczył, że jest tak zaogniona sytuacja, to szybko się schował i zasunął okno. Drugi kamper odjechał, więc to też nie jest okej, że sobie nie pomagamy. Myślę, że jak już są kampery obok siebie, to fajnie by było, gdybyśmy sobie jednak pomagali - podsumowała gorzko Samsel.