Kasia Lenhardt zmarła niespodziewanie w lutym 2021 roku w wieku 25 lat. W ten sam dzień urodziny obchodził jej sześcioletni syn. Policja, która odnalazła modelkę w apartamencie Jerome'a Boatenga na tydzień od ich rozstania, już na starcie wykluczyła motyw morderstwa. Prokuratura rozpoczęła jednak śledztwo w związku z jej śmiercią, a piłkarz był oskarżany o przemoc wobec byłej partnerki. 26 marca 2025 roku Boateng poinformował, że niemieccy śledczy zakończyli działania nad sprawą.
"Prokuratura w Monachium w końcu umorzyła sprawę przeciwko mnie po pięciu latach. Wszystkie moje oświadczenia były prawdziwe, a zarzuty przeciwko mnie fałszywe" - przekazał w oświadczeniu na Instagramie Boateng. Piłkarz podziękował przy tym także swoim bliskim, którzy na przestrzeni ostatnich lat mimo wszystko go wspierali. "Teraz ja i moja rodzina możemy patrzeć pozytywnie na przyszłość. Nigdy się nie poddawajcie" - podsumował wpis były partner zmarłej.
Przypomnijmy, że Boateng został jednak później skazany za dopuszczenie się przemocy wobec swojej wcześniejszej partnerki - Sherin Senler, matki jego dwóch córek. Piłkarz miał rzucać w nią lampą oraz pudełkiem, a następnie uderzyć pięścią i ciągnąć za włosy. Sam nie przyznał się do winy w sądzie. Boateng rzekomo rozstał się przy tym z Senler właśnie dla Lenhardt.
Lenhardt i Boateng zerwali na równy tydzień przed śmiercią modelki. Para spotykała się przez 15 miesięcy, przy czym wcześniej piłkarz był związany z Senler aż przez dziesięć lat. Gdy po rozstaniu Jerome udzielił wywiadu, wyznał, że było ono spowodowane faktem, iż "musiał wyznaczyć granicę", bo cierpiała jego "była partnerka i dzieci". Mężczyzna miał przy tym wypowiadać się na temat Kasi w niezbyt miłych słowach. Modelka prędko zareagowała na jego wyznanie. Lenhardt odbiła piłeczkę, twierdząc, że do zerwania doprowadziła zdrada ze strony Boatenga.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!