Byłem na świątecznym jarmarku u Gessler. Pierogi grozy, bigos staje w gardle [OPINIA]

Marcin Wolniak
Magda Gessler w "Kuchennych rewolucjach" karmi tak, że aż miło popatrzeć. W menu są najlepsze produkty i ogromne porcje. Wybrałem się na warszawski jarmark, gdzie swoją budkę ma jej U Fukiera. Moje zdziwienie było ogromne. I nie chodzi tylko o jednego, małego pierożka za 10 złotych.

Czas świątecznych jarmarków w pełni. Bardzo się u nas zadomowiły i przyjęły. Lubimy tą atmosferę bożonarodzeniowych ozdób, smak i zapach grzańca, pierniczki i wszystkie inne cuda świata. To jednak także czas żniw dla wszelkiej maści sprzedawców, którzy nęcą klientów towarami po bardzo zawyżonych cenach. Na warszawskim jarmarku świątecznym wszystkich w tej kwestii pobiła Magda Gessler i jej U Fukiera. Byłem, zakupiłem, spróbowałem i nie mogłem uwierzyć. 

Zobacz wideo Mercedes wskazała najlepiej ubrane Polki. Wspomniała też o prezydentowej

Jeden pieróg od Gessler za 10 złotych. Babcia Władzia robi znacznie lepsze

Stoisko Magdy Gessler na warszawskim jarmarku nie odróżnia się od wielu innych gastronomicznych budek, które tam się pootwierały. Gdy w końcu trafiłem do przybytku królowej TVN-u, w oczy od razu rzucił mi się cennik - po polsku i po angielsku. Jeden podsmażany pieróg z kapustą i grzybami kosztuje 10 złotych. Oczami wyobraźni widziałem wielkiego jak dłoń pieroga z pysznym nadzieniem. Niestety, to był jeden, przypalony, smutny pierożek, który czuł się niezwykle samotny na tekturowej tacce. Dokupiłem więc mu dwóch kolegów, na dwóch kolejnych tackach. I były to najdroższe pierogi, jakie zjadłem w życiu. Za te trzy zapłaciłem 30 złotych (matematyka, poziom zaawansowany). Magda Gessler wielokrotnie podkreślała, że jeśli ktoś wymaga jakości, to musi za to zapłacić. Więc jak tu z jakością? Pieróg był mdły w smaku, w dodatku tak gorący, że parzył podniebienie. Po jednym odczekałem więc chwilę na dwa kolejne i wciąż zachwytu nie było. Moja babcia Władzia z Opola jest świetna w gotowaniu, a jej pierogi, serniki, czy krokiety okryły się już rodzinną legendą. No i zupełnie subiektywnie muszę stwierdzić, że te od babci Władzi są o wiele lepsze. 

Ceny i porcje na świątecznym jarmarku u Gessler porażają
Ceny i porcje na świątecznym jarmarku u Gessler porażają Ceny i porcje na świątecznym jarmarku u Gessler porażają. Fot. Plotek Exclusive

Pasztetowa wpadka

No, ale nie samym pierogiem człowiek żyje. W ofercie U Fukiera są inne dania. Zamówiłem więc jeszcze bigos staropolski z mięsem i grzybami na czerwonym winie. Tu muszę przyznać, że smak był powalający. Głęboki, zaskakujący, doskonale wyważony. Nie jestem fanem bigosów, ale ten był pyszny. Tylko co z tego, skoro za małą porcję trzeba zapłacić 25 złotych? To nawet najlepszy bigos stanie człowiekowi w gardle. Co dalej? Pasztecik drobiowy z mięsem za 17 złotych. Tu niestety największa wpadka. Nadzienia w pasztecie sporo, ale jest niemiłosiernie suchy i bez smaku. Takie paszteciki w popularnych dyskontach znajdziemy za trzy lub cztery złote. Ten od Gessler szału nie robi. Spróbowałem także kawy. Małej kawki z mlekiem, z najzwyklejszego ekspresu za 18 złotych. I ta bożonarodzeniowa atmosfera trochę we mnie siadła. Poczułem się nabity w butelkę. Wiedziałem, że u Gessler zapłacę słono, ale spodziewałem się wybornej jakości i solidnych porcji. Niczego takiego nie dostałem.

PRZECZYTAJ WIĘCEJ: Tyle Magda Gessler woła za uszka. Cena z kosmosu?

Oszukała mnie Magda Gessler

Na koniec tej niezbyt satysfakcjonującej wizyty w budce U Fukiera przemiły pan z obsługi zaproponował mi barszcz czerwony z sugestią, że "czerwonego barszczyku to już musi pan spróbować". Podziękowałem. Chciałbym podkreślić, że ja bardzo lubię Magdę Gessler. Uwielbiam jej osobowość, charyzmę, talenty, to prawdziwa kreatorka, wizjonerka i "królowa życia". Tylko mam zastrzeżenia, do tego jak traktuje swoich klientów. W "Kuchennych rewolucjach" daje ogromne porcje i z czułością ich karmi, stawiając na najwyższą jakość. Na świątecznym jarmarku, niczym dickensowski Scrooge zabija atmosferę. 

Więcej o: