6 listopada odbyła się msza żałobna za Elżbietę Zającównę w Kościele Środowisk Twórczych Pw. św. Andrzeja Apostoła i Brata Alberta przy Placu Teatralnym w Warszawie. Pojawiło się tam wiele gwiazd, które chciały pożegnać aktorkę. Między innymi Jerzy Kryszak, Stefan Friedmann, a także Jacek Kopczyński. 7 listopada aktorka spoczęła na cmentarzu w Krakowie.
7 listopada w Krakowie odbył się pogrzeb i pożegnano aktorkę. Wśród osób, które towarzyszyły jej w ostatniej drodze była m.in. Ewa Wachowicz oraz Jerzy Fedorowicz. Nie zabrakło oczywiście najbliższych Zającówny. - Wiele pytań ciśnie nam się do ust. Nasza siostra Elżbieta była kimś wyjątkowym, bo w życiu społecznym aktorzy odgrywają specyficzną rolę. Pamiętam ją z filmu "Seksmisja", piękną i młodą. W człowieku jest człowiek cielesny i człowiek duchowy, dzięki temu jest możliwa sztuka, dzięki temu jest możliwe aktorstwo. Pojęcie piękna stosuje się zarówno do człowieka cielesnego jak i wewnętrznego - mówił na kazaniu duchowny.
Zającówna spoczęła w rodzinnym grobowcu, który wręcz utonął w kwiatach i dekoracyjnych wieńcach, które pozostawili na nim żałobnicy. Tabliczka z imieniem i nazwiskiem była ledwie dostrzegalna. Widok był naprawdę poruszający.
Elżbieta Zającówna przez wielu została zapamiętana z roli w takich produkcjach jak "Vabank", "Seksmisja", a także w serialu "Matki, żony i kochanki". Wieść o śmierci aktorki 29 października przekazał Związek Artystów Scen Polskich, a informację w rozmowie z Onetem potwierdził prezes ZASP Krzysztof Szuster. "Z wielkim smutkiem i niedowierzaniem żegnamy naszą koleżankę Elżbietę Zającównę, członkinię ZASP-u, absolwentkę krakowskiej PWST, którą ukończyła, grając Dziewczynę i Bajaderę w przedstawieniu dyplomowym 'Pieszo' Mrożka" - przekazał. Gwiazda zmagała się z chorobą Willebranda. To schorzenie związane z zaburzeniami krzepliwości krwi.