Maciej Kozłowski o swojej chorobie dowiedział się przez przypadek. Aktor pomimo problemów zdrowotnych, pozostawał aktywny zawodowo. Później zmagał się z rakiem wątroby. Kilka dni przed śmiercią zdecydował się na przesłanie żonie SMS-a. Wiadomość skonsternowała Agnieszkę Kowalską, lecz po latach odkryła znaczenie słów przesłanych przez męża.
Aktor był po uszy zakochany w Agnieszce Kowalskiej, którą poznał, gdy ta malowała jego wizerunek. Kobieta ukończyła krakowską Akademię Sztuk Pięknych i na co dzień zajmowała się malowaniem portretów. Obraz przywiozła Kozłowskiemu osobiście do Warszawy, a ich relacja przerodziła się w miłość. "To nie jakieś tam zakochanie, to miłość! Będę nią darzyć Maćka do końca moich dni" - mówiła Kowalska w rozmowie z "Vivą!".
Nie dane im było jednak cieszyć się miłością do później starości. W 2005 roku Kozłowski postanowił wziąć udział w akcji "Krewniacy" Radosława Pazury. Zdecydował się oddać krew, by dać przykład innym. Podczas badań usłyszał szokującą diagnozę - okazało się, że jest zarażony wirusem zapalenia wątroby typu C. Pomimo problemów zdrowotnych dalej pracował. Później aktor usłyszał, że ma raka wątroby. Kozłowski poddawał się wyniszczającej organizm chemii. Wycięto mu także woreczek żółciowy. Trzy dni przed śmiercią postanowił napisać do żony SMS-a: "Silne kobiety nie chodzą po prośbie". Na początku kobieta nie zrozumiała jego wypowiedzi. "Nie rozumiałam tych słów. Złościłam się trochę, bo zostawiał mnie samą, z długami, z remontem domu. Dopiero później wszystko stało się jasne" - wyjawiła w rozmowie z "Dobrym Tygodniem".
Pierwsze dwa lata były bardzo trudne, ale zauważyłam, że wiele spraw się układa. Problemy niejako rozwiązują się same. Wtedy dotarło do mnie, że to Maciej pomaga mi z góry, dlatego nie muszę 'chodzić po prośbie'
- dodała.
Kozłowski nigdy nie odmawiał potrzebującym. Wspomagał osobom w kryzysie bezdomności, a także wspierał najuboższych. Był aktywny w kampanii, która pomagała chorym na raka. "Opowiadał o chemii, którą właśnie przeszedł i która była koszmarem. Dwa słowa i ciężki oddech, dwa słowa i pięć sekund przerwy. Tak zabija żółtaczka typu C, wirusowe zapalenie wątroby" - wyjawił w rozmowie z Interią aktor Zbigniew Hołdys. Kozłowski angażował się również w pomoc czworonogom. Wraz z żoną uratowali kilkadziesiąt psów. Aktor odszedł w 2010 roku.