W ostatnim czasie polskim show-biznesem zatrząsł Smolasty, który najpierw spóźnił się ponad dwie godziny na swój koncert w Nysie, a potem odmówił występu. Wokalista ze sceny kierował pretensje w kierunku swojego menedżera, który miał mu zabookować zbyt dużą liczbę koncertów. Zapowiedział też, że zakończy współpracę z impresario. Teraz menedżer Smolastego odniósł się do głośnej afery. Wyjawił też, jakie są najbliższe plany artysty.
Smolasty zaskoczył publiczność podczas wykonywania piosenki "Sezon". W pewnym momencie przestał śpiewać i nakazał zespołowi, żeby przerwali granie. Wykonawca zwrócił się do fanów i wyznał, że czuje się wykorzystywany przez swojego menedżera, przez którego gra zbyt dużo koncertów. Podkreślił też, że jest wyczerpany. - Mój menedżer w***ł mnie w taką trasę koncertową, gdzie, k***a, mam dwa koncerty dziennie. Muszę jeździć po całej Polsce, ledwo żyję, (...) zwalniam go dzisiaj i po prostu nie dajcie się nikomu wykorzystywać, okej? (...). Ja jestem przemęczony totalnie i ledwo żyję, potrzebuję być podłączony do kroplówki, żeby zagrać koncert dla was tutaj. Ja was kocham za to, że tu jesteście - powiedział Smolasty do zaskoczonych widzów. Tłumaczenia wokalisty nie przekonały jednak publiczności, która zaczęła gwizdać. W kierunku Smolastego padały też niecenzuralne słowa ze strony rozczarowanych fanów.
Po tym zdarzeniu menedżer Smolastego nie zabierał publicznie głosu. Teraz Marcin Adamkiewicz postanowił odnieść się do sytuacji w rozmowie z "Faktem". Menedżer gwiazdy stwierdził, że Smolasty ma wyjaśnić sytuację podczas najbliższego koncertu. - Nie chcę tego komentować, mogę tylko powiedzieć, że to, co powiedział, nie jest prawdą - zapewnił Marcin Adamkiewicz. Menedżer potwierdził także, że wciąż współpracuje ze Smolastym.
Dodajmy, że afera po zachowaniu Smolastego odbiła się szerokim echem także w branży muzycznej. Pojawiały się jednak głosy, że artyście brak pokory, a także sugestie, że może mieć problemy z używkami. W obronę wokalistę wziął m.in. lider zespołu Łzy, Adam Konkol. Muzyk napisał w poście na Facebooku o swoich doświadczeniach. "Tysiące razy byłem przemęczony, grałem koncerty na siedząco, plując krwią za wzmacniacz, i wiecie co, nikogo to nie obchodziło, bo show must go on. Samotność topiłem w alkoholu i często kilkudniowych związkach z przypadkowymi dziewczynami. (...) Gdy ja potrzebowałem pomocy, większość udawała i nadal udaje, że 'nic nie widzi'. Oczywiście potępiam spóźnianie się na koncerty i przerywanie ich, ale pisanie przez 'inne gwiazdy', że 'więcej pokory i mniej używek' odbieram jako hipokryzję. Nikt z was nie jest w jego skórze, a kto jest bez winy niech pierwszy... No właśnie" - napisał Adam Konkol, odnosząc się też do wypowiedzi Wyszkoni.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!