Kinga Rusin obecnie nie jest związana z żadną redakcją, jednak jest aktywna w mediach społecznościowych. Była gospodyni "Dzień dobry TVN" często i chętnie zabiera na Instagramie głos, komentując wydarzenia z polskiej sceny politycznej czy dotyczące problemów społecznych oraz ekologicznych. Kilkukrotnie zabierała już głos w sprawie działań myśliwych. Teraz znów uderzyła w tę grupę i nie gryzła się w język.
Pod koniec lipca tego roku wiceminister klimatu i środowiska i Główny Konserwator Przyrody Mikołaj Dorożała opublikował statystyki dotyczące zabijania dzikich zwierząt przez myśliwych. Wynika z nich, że zginęło niemal dwa razy więcej zwierząt, niż było to zaplanowane.
Twarde liczby na temat ilości zabijanych dzikich zwierząt w Polsce (dane tylko z oficjalnych polowań). W ciągu jednego roku - od 1.04.2023 do 31.03.2024 zabito 214 018 dzików z zaplanowanych 112 840 do zabicia - 189,6 procent planu zabicia
- napisał Dorożała. W dalszej części wpisu podał bardziej szczegółowe dane na temat tego, jakie zwierzęta i ile zginęło z rąk myśliwych. "106 518 jeleni (291 jeleni dziennie), 192 449 saren, 10 425 danieli, 456 muflonów" - czytamy. Ponadto wiceminister klimatu i środowiska podał, że "w przyszłym roku łowieckim zaplanowano 3000 więcej jeleni do zabicia".
Te informacje zaszokowały nie tylko internautów, ale także Kingę Rusin. Skłoniły też dziennikarkę do przemyśleń, którymi podzieliła się na Instagramie. Była gospodyni "Dzień dobry TVN" nie gryzła się w język. Z jej słow wynika, że (delikatnie mówiąc) nie pała sympatią ani do myśliwych, ani do polityków. Tę pierwszą grupę nazwała uzbrojoną sektą, która kąpie się we krwi zwierząt i zabija dla rozrywki.
Szlag mnie trafi! Myśliwi wręcz kąpią się we krwi zwierząt! Liczby nie kłamią. To uzbrojona sekta! Oto najnowsze, oficjalne (czyli trzeba je pewnie pomnożyć co najmniej przez dwa) statystyki polowań: w ciągu roku myśliwi zabili pół MILIONA (!) zwierząt! CODZIENNIE życie traciło średnio 300 (!) jeleni, 600 (!) saren i 600 dzików! I nie mówimy tu o odstrzałach sanitarnych, ale o zabijaniu dla rozrywki, rozrywki dla psychopatów. Przecież nie zabijają zwierząt z głodu!
- pisała, pokazując zdjęcia z polowań i pokotu (obrzęd myśliwych, podczas którego układa się martwą zwierzynę, by móc ogłosić, kto został "królem polowania" - red.).
Dziennikarka była oburzona faktem, że myśliwi chcą w przyszłym roku zabijać jeszcze więcej zwierząt. Nie kryła też, że nie podoba jej się fakt, że chcą uzyskać prawo do zabierania dzieci na polowania. "Teraz chcą jeszcze zwiększyć (!) odstrzały, znieść moratoria na odstrzał łosi, wilków i bobrów i znów zabierać dzieci na polowania!" - napisała.
Kinga Rusin przypomniała, że w 2018 roku uczestniczyła w pracach w Sejmie nad nowelizacją ustawy dotyczącej prawa łowieckiego. Wówczas to zostało zaostrzone. Teraz według dziennikarki myśliwym sprzyja Władysław Kosiniak-Kamysz.
Pomóc myśliwym w zmianie prawa ma... PSL! Kosiniak-Kamysz podpisał z myśliwymi porozumienie, które ma "zwiększyć bezpieczeństwo" w kraju. Biorąc pod uwagę częste śmiertelne wypadki w czasie polowań, to brzmi co najmniej kuriozalnie. Przypominam też, że myśliwi nie przechodzą okresowych badań ani okulistycznych, ani psychiatrycznych!
- grzmiała (o porozumieniu Kosiniaka-Kamysza z myśliwymi możecie przeczytać więcej TUTAJ).
Ponadto Rusin przypomniała, że wygrała trzy procesy z myśliwymi. Zachęcała również myśliwych, by zmienili hobby i zamiast polować, zbierali znaczki albo uczestniczyli w sportowych zawodach strzeleckich. Dla tych, którzy zastanawialiby się, kto w takim razie ma zadbać o kontrolowany odstrzał i regulowanie liczebności gatunku, także miała odpowiedź. Dziennikarka wskazała, że tym powinni zajmować się leśniczy z weterynarzem.