Artur Hajzer, czyli jeden z najwybitniejszych polskich alpinistów, odszedł 7 lipca 2013 roku. Lista jego dokonań jest imponująca. Zdobył takie ośmiotysięczniki jak Manaslu, Sziszapangma czy Makalu. Martyna Wojciechowska wiele mu zawdzięcza, co podkreśliła w poście dodanym z racji 11. rocznicy śmierci himalaisty.
Wspinaczka górska na Gasherbrum I okazała się śmiertelna w skutkach dla polskiego alpinisty. Martyna Wojciechowska doskonale pamięta dzień odejścia przyjaciela, co z bólem wspomniała na Instagramie. "I tylko ciebie brak. 7 lipca 2013 roku, Artur Hajzer został w górach wysokich na zawsze" - zaczęła dziennikarka. "Legenda światowego himalaizmu, mój przyjaciel, trener i nauczyciel. To właśnie dzięki jego wiedzy i wsparciu spełniłam swoje wielkie marzenie i zdobyłam Koronę Ziemi. Gdyby nie on, nie przeżyłabym tylu wyjątkowych chwil w górach i na nizinach. Zawsze był i zawsze mnie wspierał…" - dodała. Hajzer wielokrotnie udowodnił, że uwielbiał pomagać ludziom. Wojciechowska przytoczyła słynną akcję ratunkową, kiedy w 1989 roku, po lawinie stoków Mount Everestu, alpinista zaangażował mnóstwo osób w ratowanie Andrzeja Marciniaka.
Dokonał czegoś, co wtedy wydawało się niemożliwe. Taki właśnie był Artur i takiego zawsze będę go pamiętać. Brakuje mi cię tu. I zawsze będzie
- podsumowała dziennikarka. Wspólne zdjęcie z Hajzerem znajdziecie w galerii.
Prowadząca "Kobiety na krańcu świata" nie boi się żadnych warunków. Bycie na wysokości dodaje jej adrenaliny, a finalnie ogromnej satysfakcji. O tym, jak wpływają na nią górskie szczyty napisała w jednym z postów. "Góry mają w sobie coś magicznego, człowiek nie zje, nie dośpi, pachnie coraz gorzej, ale nie chce przestać się wspinać. W górach liczy się tylko tu i teraz. Kiedy na początku wspinaczki człowiek stoi przed szczytem i patrzy na potężną górę, czuje się przytłoczony. Kiedy patrzy na tę samą górę już po zejściu - jest dumny i ma wrażenie, że może osiągnąć wszystko" - zaznaczyła dziennikarka.