Widzowie mogli zobaczyć 5 czerwca w Telewizji Polskiej "Debatę - wybory do Parlamentu Europejskiego 2024". W studiu pojawili się kandydaci z siedmiu komitetów wyborczych: Prawo i Sprawiedliwość, Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi, Lewicy, Konfederacji, Bezpartyjnych Samorządowców-Normalna Polska w Normalnej Europie i Polexit. Jednym z uczestników debaty był Stanisław Żółtek, który w pewnym momencie nie wytrzymał. Spojrzał w kamerę, a z jego ust padły wymowne słowa.
Uczestnicy wieczornej debaty w TVP odpowiadali na pytania związane z gospodarką, przyszłością Unii Europejskiej, bezpieczeństwem czy europejskimi wartościami. Zdjęcia z debaty znajdziecie w naszej galerii na górze strony. Prowadzącymi debatę były Dorota Wysocka-Schnepf i Justyna Dobrosz-Oracz. Jak to zwykle bywa, politycy nie mogli powstrzymać się od uszczypliwości w stronę kontrkandydatów. Szczególnie zaangażowani w tej kwestii byli Beata Szydło z PiS i Borys Budka z KO. W pewnym momencie "basta" postanowił powiedzieć Stanisław Żółtek, który reprezentował Polexit. Uznał, że ma dość "podgryzania się po łydkach", które uskuteczniają pozostali uczestnicy debaty. Zamiast do widzów, postanowił zwrócić się do żony.
Halina, weź wyłącz nagrywanie, jak oni mówią. Nie mam później ochoty słuchać, jak się obgryzają po łydkach
- mówił polityk, czym zdziwił nawet dziennikarki, które zadawały pytania w debacie.
To nie pierwszy raz, gdy możemy zobaczyć Żółtka w TVP. Już wcześniej brał udział w debacie prezydenckiej w 2020 roku. Dał się zapamiętać szczególnie, gdy zaproponował "menelowe plus", wyśmiewając programy społeczne. Polityk poczuł się oburzony, gdy Dobrosz-Oracz na koniec debaty zaproponowała, by uczestnicy wypowiedzieli się w języku angielskim, który jest najczęściej używanym w Parlamencie Europejskim. Problemu nie miał z tym Borys Budka, ale Żółtek nie miał zamiaru się podporządkować. - Czy dużo będzie tych popisów w języku angielskim, czy jesteśmy w Polsce? - zapytał oburzony. Dziennikarka miała na to odpowiedź: "w Brukseli są dwa języki obowiązujące: angielski i francuski". Polityk z ramienia Polexit również się nie zawahał.
A polski można olać?
- padło.