Dziś mija druga rocznica napadu Rosji na Ukrainę, choć wielu nie wierzyło, że Władimir Putin posunie się do rozpętania konfliktu zbrojnego. Do dziś walki na terenie wschodniego sąsiada Polski nie ustają. Żona prezydenta, Ołena Zełenska, cały czas informuje o skalach zniszczeń, jakich dokonali Rosjanie. Podkreśla także tragedie tysiąca rodzin. Jak zmieniła się Zełenska na przestrzeni ostatnich dwóch lat?
To właśnie dokładnie 24 lutego 2024 przypada druga rocznica inwazji na Ukrainę. Podczas trwającej już dwa lata wojnie życie straciło wielu żołnierzy oraz cywili. Zniszczono tysiące budynków, a odbudowa kraju potrwa latami. W rozmowie z BBC pierwsza dama Ukrainy podkreślała, że wierzy, iż wszystko wróci do stanu sprzed ataku Rosjan. - Jesteśmy silni, mamy siłę zarówno psychiczną, jak i fizyczną. I jestem pewna, że razem damy sobie z tym radę (...) Nikt nie wie, co na niego czeka (...) Nigdy nie wyobrażałam sobie, że będę pełnić taką rolę w takim czasie. Mamy ogromną nadzieję na zwycięstwo, ale nie wiemy, kiedy ono nadejdzie. A to długie oczekiwanie i ciągły stres zbierają swoje żniwo - podkreślała w wywiadzie. 24 miesiące mocno odbiły się jednak na Zełenskiej, która z pewnością zmieniła się od wybuchu wojny.
To, jak przeżywa to, co się dzieje w jej ojczyźnie widać przede wszystkim na pogłębionych zmarszczkach oraz większych cieniach pod oczami. Nie jest to oczywiście nic dziwnego, gdyż każdy się starzeje, ale trudy wojny z pewnością wpłynęły na wygląd ukraińskiej pierwszej damy.
Żona prezydenta Włodymyra Zełeńskiego chętnie udziela wywiadów oraz często prosi o międzynarodowe wsparcie. Od początku wojny w Ukrainie zginęło ponad 520 dzieci, a ponad 1000 zostało rannych, co podkreślała Zełenska na międzynarodowej konferencji w Rydze. Według informacji, z terenów naszego wschodniego sąsiada wywieziono ponad 20 tysięcy dzieci, a do kraju powróciło jedynie niecałe 400.
W takim tempie będziemy odzyskiwać je z Rosji 50 lat. To już będą dorośli ludzie. Jeśli komuś się wydaje, że to przesada, to dramatyzowanie, że takie coś nie może dziać się we współczesnym światem, to przypomnijmy sobie, że to już było i trwa do dziś. Tysiące ludzi w podeszłym wieku nawet dziś poszukuje swoich prawdziwych korzeni na Łotwie, Litwie, w Polsce, Czechach. To osoby, które przymusowo zostały wywiezione podczas II wojny światowej
- mówiła Zełenska.