Przesłuchanie Artura Sobonia to obecnie temat numer jeden dla sporej grupy Polaków. Polityk stanął przed komisją śledczą i odpowiadał na pytania dotyczące wyborów kopertowych. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie wymijające odpowiedzi Sobonia. Na skutek takiego obrotu spraw jedna z osób prowadzących przesłuchanie nie wytrzymała. Padło mocne i dosadne stwierdzenie. "Nie rżnij Sobonia" w mgnieniu oka stało się hitem sieci.
Artur Soboń przyjął jednoznaczną linię obrony. Twierdzi, że jest niewinny i o niczym nie wiedział. Wymijające odpowiedzi na pytania zdają się nie pomagać w sprawie. Transmisja z wydarzenia spotkała się z ogromnym zainteresowaniem, a stwierdzenie "Nie rżnij Sobonia" w mgnieniu oka stało się hitem sieci. O co chodzi? O brak odpowiedzi na konkretnie zadawane pytania. "Od dzisiaj stwierdzenie 'nie rżnij Sobonia' ma nowe znaczenie prawne" - skwitował kolejną wymijającą wypowiedź Sobonia polityk Polski 2050.
W żadnym momencie wykonywania swoich obowiązków w Ministerstwie Aktywów nie nadzorowałem Poczty Polskiej. Nie nadzorowałem także departamentów: budżetowego, prawnego oraz departamentu wykonującego nadzór właścicielski wobec Poczty Polskiej - powiedział podczas przesłuchania Artur Soboń.
"Wszystko, co miałem do powiedzenia w objętej przesłuchaniem sprawie, zawarłem w swobodnej części wypowiedzi" - w kółko powtarzał Artur Soboń. Nic więc dziwnego, że w końcu jednemu z członków komisji puściły nerwy. Członkowie komisji próbowali różnych sposobów, aby Soboń zaczął mówić. W pewnym momencie padła propozycja, aby zabrać mu kartki. Miał on bowiem na nich przygotowane swoje przemówienie. Ostatecznie do zdarzenia nie doszło, a Magdalena Filiks z Koalicji Obywatelskiej stwierdziła, że podenerwowanie przesłuchiwanego Sobonia zdradza "podrygująca noga". Posłanka odczytała to jako sygnał zestresowania.