16 stycznia Sejm wrócił do obrad. To pierwsze spotkanie polityków na sali plenarnej odkąd zatrzymano Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego. Z tej okazji pojawiły się żony osadzonych - Barbara Kamińska i Roma Wąsik. Wniesiono także plakaty "Solidarni z Wąsikiem i Kamińskim" z napisem wykonanym tzw. solidarycą. Według stylistki gwiazd - Ewy Rubasińskiej-Ianiro, wizerunek żon aresztowanych posłów PiS-u, jest teraz za bardzo teatralny i znacząco różniący się od tego, jak wyglądały jeszcze dzień przed spotkaniem z Andrzejem Dudą. W rozmowie z Plotkiem stwierdziła, że w jej ocenie panie są kierowane przez specjalistów, by tym, jak wyglądają, wzbudzić w innych litość.
W przypadku Barbary Kamińskiej i Romy Wąsik, stylistka nie ma teraz nic dobrego do powiedzenia. Przyczyna jest prosta. Od razu zauważa w tym, jak teraz się prezentują, macki osób trzecich. - Panie ubrały się jak na pogrzeb demokracji. Tak ubierają się osoby, kiedy są bardzo smutne. Wygląda jakby były na pogrzebie. Ich strój ma podkreślić trudną osobistą sytuację. Gdyby nie fakt, że ten wizerunek jest absolutnie od początku wymyślony, wszystko byłoby w porządku. Ale w tym nie ma ich. Zwróćmy uwagę, że dzień przed tym jak pojawiły się u boku prezydenta, były ubrane kobieco i ładnie, gdy się gdzieś publicznie wypowiadały. Miały makijaż, włosy dobrze zrobione, nic się tam złego nie działo. Tymczasem chwilę później ich wizerunek został stworzony na potrzeby sytuacji, by komunikować jakieś - w ich mniemaniu - pokrzywdzenie i wzbudzić np. litość, żal, smutek. To nic innego jak manipulacja, by pewne komunikaty zostały bardziej podkreślone. Od spotkania z prezydentem widzimy wizerunki przygotowane przez PR-owców, którzy pokazują dwie kobiety w trudnej sytuacji. Nie mają biżuterii, noszą ubrania bez koloru w bardzo prostych krojach... To ogromny przeskok. Robi im to ewidentną krzywdę - mówi Plotkowi Ewa Rubasińska-Ianiro.
Przy okazji ekspertka wskazała, co w obecnej sytuacji byłoby lepsze dla żon aresztowanych posłów. Póki co w jej ocenie nie wypadają wiarygodnie w tym, co komunikują strojem. Ale nie mają już wyjścia i muszą na razie brnąć w żałobną prezencję. - Tak jak były broszki sztuczne dla Beaty Szydło, by podkreślić jej kobiecość, co było na siłę, tak i to jest zbyt sztuczne. W przypadku żon pana Kamińskiego i Wąsika widać również bardzo dużo PR-u. Za dużo. To nie jest z teorii zły zabieg, ale jest tak ewidentny... Zawsze trzeba trochę miejsca zostawić na inteligencję tych, którzy to oglądają i do których się komunikuje. Tak nachalna komunikacja - bardzo przesadzona - wywołuje efekt odwrotny od zamierzonego - ocenia stylistka.
One są teraz przebrane za cierpiętnice. Zrobiły z siebie aktorki w teatrze. Pozwalają sobą manipulować w grze politycznej. To nie jest fajne dla żadnej ze stron. W tym wszystkim są marionetkami PiS-u. Dają się dyrygować PR-owcom, którzy w PiS-ie nie są najlepsi. Szkoda, że nie myślą samodzielnie i nie są spójne, kryjąc się za stylem, który nie jest ich. To tak jak do skarbówki ktoś się ubiera biednie, by nie dostać domiaru. Dla mnie ich zachowanie jest bezsensowne, powinny się ubrać tak, jak na co dzień ubierały się wcześniej do pracy. Na pewno byłoby to bardziej adekwatne i lepiej odebrane. Nie wierzę, że one zawsze się tak ubierały, bo widziałam je wcześniej. Wtedy okazałaby szacunek wszystkim dookoła i były wiarygodne - podsumowuje Ewa Rubasińska-Ianiro.