Maryla Rodowicz od lat uchodzi za ikonę polskiej piosenki. Takie hity jak "Małgośka", "Sing sing", "Niech żyje bal" czy "Kolorowe jarmarki" znają całe pokolenia Polaków - od naszych babć i dziadków, przez rodziców, aż po młodsze rodzeństwo. Królowa estrady jednak nie zawsze może liczyć na królewskie traktowanie. Taka sytuacja, jak podczas ostatniego sylwestra zdarzyła jej się po raz pierwszy. O wszystkim poinformowała za pośrednictwem mediów społecznościowych.
Maryla Rodowicz, mimo że jej pesel i doświadczenie zawodowe (w tym roku będzie 57 lat na scenie - red.) każą zakwalifikować ją do kategorii seniorów, ani nie wygląda na tyle lat, co ma, ani się na tyle nie czuje. Jest też aktywna w mediach społecznościowych. Dzięki temu może pozostać w świetnej relacji ze swoimi fanami. Ostatnio jednak podzieliła się z nimi dość przykrą informacją związaną z Sylwestrem z Dwójką. Okazało się, że na teren, gdzie organizowany był zakopiański sylwester, można było wejść tylko z dowodem osobistym, którego Rodowicz nie miała. Plotki o problemach piosenkarki pojawiły się już wcześniej, o czym pisaliśmy.
Sylwester w Zakopanem. To prawda, że służby porządkowe nie chciały mnie wpuścić na próbę i to dwukrotnie. Nie pomogły teksty, że ja na próbę. "Dowód poproszę". - Ale ja nie mam dowodu. "No to pani nie wejdzie, taki mamy prikaz". Faktycznie w tym roku, czyli w tamtym, porządkowi mieli takie dyrektywy, że tylko z dowodem i trzeba było być na liście. Poszła fama, że na terenie miały być rozmieszczone kamery i że mysz się nie przeciśnie. Akurat - rozpoczęła piosenkarka.
Następnie gwiazda przyznała, że ma w zwyczaju bycie w pełnej gotowości już na pół godziny przed wejściem na scenę. Ale po kłopotach z dowodem, kiedy można przypuszczać, że nie może być gorzej - było. Rodowicz miała być "przeganiana z miejsca na miejsce" i to "w dość chamski sposób".
(...) Pomyślałam sobie, że po finale syknę do tego panoszącego się inspicjenta, jeszcze raz się tak do mnie odezwiesz k***a, to ci przyp******ę, ale zapomniałam i przypomniało mi się dopiero w hotelu - przyznała.
Jak się okazało, dla artystki miejsca nie było, by mogła się w spokoju przygotować do występu. Było natomiast dla osób, które nie były związane z wydarzeniem. Miały jednak wejście za kulisy. To również było przyczyną frustracji królowej. Więcej zdjęć Maryli Rodowicz znajdziecie w naszej galerii na górze strony.
Mocno wkurzające były lansujące się za kulisami, w trakcie koncertu, osoby zupełnie niezwiązane z imprezą, tak zwani krewni i znajomi królika. Tu się przebierają półgołe tancerki, tu się przygotowują artyści do wejścia na scenę, a tu się pałętają uchachane obce ciała. A miała się nie przecisnąć nawet mysz. Dobrze, że w ogóle mnie dopuścili na scenę - lamentowała piosenkarka.