Marcin Józefaciuk dał się poznać jako nauczyciel i wicedyrektor Zespołu Szkół Rzemiosła im. Jana Kilińskiego w Łodzi. Głośno mówi o zmianach, jakie musi przejść system edukacyjny. Udziela się również w mediach społecznościowych. Kocha swój zawód i czuje w nim powołanie. Kiedy szkoła zmagała się z brakiem nauczycieli, zrobił siedem dodatkowych fakultetów. Mówi po angielsku, niemiecku i ukraińsku, trochę też po japońsku. Znany jest też z pasji do biegania, którą umiejętnie łączy z działalnością charytatywną. Widzowie moją kojarzyć go z TVN, gdzie prowadził program "Nastolatki rządzą kasą". Nie ma zamiaru się zatrzymywać. Startował do Sejmu z 10. miejsca na liście Koalicji Obywatelskiej. Zdobył 8893 głosy i zapewnił sobie mandat. - Zaczynamy pracę. Jesteśmy na nią gotowi - pisał na Instagramie.
Marcin Józefaciuk w Łodzi cieszy się sporą popularnością. Wie, jak trafić do młodzieży. Niedawno został posłem na Sejm X kadencji. W rozmowie z TokFM przyznał, że traktuje to jako "możliwość pokazania przez kogoś związanego z oświatą, jak to powinno wyglądać". - Po prostu nauczyciel postanowił, że ma już dość systemu edukacji, który wygląda, jak wygląda. Dostał możliwość, więc dlaczego miałby nie spróbować? Dlaczego miałby nie być głosem tych młodych ludzi, ich rodziców i nauczycieli? - mówił. Rozmawiając z "Gazetą Wyborczą" podkreślił, że "szkoła powinna być odpolityczniona".
Prywatnie Józefaciuk to zapalony fan sportu. Jest ultramaratończkiem, rekordzistą Guinnessa w biegu na bieżni w siedem dni. Regularnie bierze również udział w biegach charytatywnych, co można zauważyć, przeglądając jego media społecznościowe. W rozmowie z Pauliną Sochą-Jakubowską dla "Wprost" został zapytany o to, ile ma tatuaży. Przyznał, że zakrywają 80 proc. jego ciała, ale w planach ma już następne. Przy okazji ujawnił, że w ten sposób chciał zakryć swoje ciało, przez które w przeszłości był wyśmiewany. Mierzył się z otyłością, ale udało mu się sporo schudnąć i od tamtej spory sport stał się jego codziennością.
Jako nastolatek ważyłem ponad 120 kilogramów. W szkole byłem „tym grubym", byłem poniżany, stosowano wobec mnie bullying. Robiłem tatuaże, bo chciałem zakryć ciało, które było powodem tylu cierpień - mówił Marcin Józefaciuk.
Nauczyciel i poseł walczy ze stereotypami. Podkreślił, że tatuaże nie określają go jako człowieka. - Jako inspektor, bo pracowałem kiedyś w wydziale edukacji urzędu miasta, miałem dwa tatuaże i zgodę przełożonych, by np. latem chodzić w koszuli z krótkim rękawem, móc je pokazywać. Ale 'na zewnątrz', a reprezentowałem wtedy urząd, miałem je zasłaniać. Gdy zostałem dyrektorem szkoły, na moim ciele było już o kilka tatuaży więcej. Ale zanim je pokazałem, dałem się poznać jako pedagog, wychowawca. I rodzice, i ich dzieci, poznali najpierw mnie, więc później tatuaże im nie przeszkadzały. Nie były w stanie przysłonić tego, co wiedzieli o mnie jako człowieku - dodał. Znalazły się jednak osoby, które chciały mu zaszkodzić. - Ależ były pisma o odwołanie mnie, bo jestem 'hańbą dla zawodu'. Ale tego nie pisali 'szkolni rodzice', a osoby postronne, gdy pojawiał się jakiś artykuł na mój temat - powiedział dla "Wprost". Jako poseł Marcin Józefaciuk nie będzie już mógł uczyć w szkole publicznej i nie ukrywa, że czuje ogromną stratę. Znalazł jednak sposób na to, by mieć kontakt z uczniami. Jak sam wyznał, zamierza w każdy poniedziałek (tego dnia nie ma sejmowych posiedzeń) spotykać się z nimi pod szkołą. Więcej zdjęć znajdziecie w naszej galerii na górze strony.