Światowe media obiegła smutna informacja o śmierci jednej z najpopularniejszych wokalistek XX wieku, Tiny Turner. Królowa rock and rolla zmarła po długiej chorobie w swojej posiadłości w Szwajcarii. Informację o śmierci Turner przekazał jej rzecznik. Skontaktowaliśmy się z Markiem Sierockim, który podzielił się z nami wspomnieniem o legendarnej piosenkarce. Dziennikarz muzyczny był na kilku koncertach gwiazdy i miał też okazję współpracować z jej ekipą.
Marek Sierocki przyznał, że Tinę Turner zaliczał do ścisłego grona ulubionych wykonawców. Stąd też informacja o jej śmierci bardzo go zasmuciła. W rozmowie z Plotkiem wspomniał, że po raz pierwszy był na jej koncercie w 1981 roku na warszawskim Torwarze. Wówczas wydarzenie nie cieszyło się dużą popularnością. Tina rozpoczynała solową karierę po wieloletniej współpracy z przemocowym mężem, Ike'em Turnerem.
Niesamowity smutek zapanował w moim sercu, bo to była jedna z moich najbardziej ulubionych artystek. Poznałem jej muzykę w latach 70. Wtedy, kiedy już kończyła pracę ze swoim mężem, Ike'em. Byłem na jej koncercie w Polsce późną jesienią roku '81, na Torwarze. Było niewiele osób. Wtedy Tina Turner była w takim dołku artystycznym, ale ja ten koncert wspominam jako jeden z najlepszych, na jakim byłem. Jej śpiew, to jak występowała, urzekło mnie niesamowicie. Potem niesamowicie przeżywałem jej come back, gdy wróciła na listy przebojów z piosenką "Private Dancer" - powiedział Marek Sierocki w rozmowie z Plotkiem.
Tinie Turner udało się w wielkim stylu kontynuować karierę solową. W latach 80. wylansowała tak wielkie przeboje jak: "What's Love Got To Do With It", "Private Dancer", "We Don't Need Another Hero", "The Best" i "Tonight". Marek Sierocki ponownie miał okazję zobaczyć gwiazdę na scenie, gdy wystąpiła na Stadionie Gwardii w Warszawie. Jednak w roku 2000 spotkała go przyjemność, by móc współpracować z ekipą Turner w trakcie jej transmitowanego przez TVP1 koncertu w Sopocie.
Druga połowa lat 80. to był okres jej niesamowitych sukcesów. Byłem na jej koncercie na Stadionie Gwardii, wtedy nawet udało nam się nagrać z nią kilka słów do "Teleexpressu". No i miałem wielką przyjemność pracować z nią w roku 2000, przy okazji jej koncertu, który był prologiem do Festiwalu w Sopocie. Byłem wtedy dyrektorem artystycznym tego festiwalu i to była niesamowita przyjemność - praca z jej ekipą. Myśmy ten koncert transmitowali. To był jeden z ostatnich, wielkich koncertów Tiny Turner - powiedział Marek Sierocki.
Ostatni album Tiny Turner z premierowymi piosenkami "Twenty Four Seve" ukazała się w 1999 roku. Później na rynku ukazywały się jeszcze płyty koncertowe i kompilacje jej największych przebojów. Według Marka Sierockiego królowa rock and rolla zbyt szybko pożegnała się ze sceną, ale z drugiej strony trzeba uszanować jej decyzję. Jej dorobek i wkład w światową muzykę jest niezaprzeczalny. Dziennikarz muzyczny przypomniał także, że artystka sporo przeszła w swoim życiu.
Uważam, że za wcześnie wycofała się z rynku muzycznego, ale to był jej wybór i to był taki wybór, na który ona zasłużyła. Nagrała tyle fantastycznych rzeczy, że mogła odejść wtedy, kiedy ona chciała. To jest też kobieta, która sporo przeszła w życiu. Zwłaszcza w tej pierwszej fazie swojego dorosłego życia z mężem Ike'em Turnerem, który, krótko mówiąc, nie był najlepszym mężem (...). Powiem szczerze, niesamowicie mnie to zasmuciło - dodał Marek Sierocki w rozmowie z Plotkiem.