Richardson potrzebowała pomocy. Zwróciła się do "specjalisty". "Wypalanie żywym ogniem, szamański bęben"

Monika Richardson przyznała, że ma potrzebę zamknięcia pewnego etapu w życiu. Miała jej w tym pomóc szamanka i jasnowidzka. Wszystko udokumentowała.

Monika Richardson niedawno rozstała się z partnerem Konradem Wojterkowskim. Para była razem dwa lata. Wcześniej dziennikarka była związana ze Zbigniewem Zamachowskim, z którym wciąż się nie rozwiodła. Richardson przyznała, że ma potrzebę zakończenia pewnego etapu w życiu i niektóre rzeczy chce zostawić za sobą. Postanowiła skorzystać z pomocy "specjalistów".

Zobacz wideo Monika Richardson wróciła do nazwiska pierwszego męża. Tak zareagował

Monika Richardson poprosiła o pomoc. "Szamański bęben, dzwonki i śpiewy"

Trzeba przyznać, że Monika Richardson skorzystała z dość kontrowersyjnych metod. Wszystko opisała na profilu na Instagramie. Prezenterka chciała uwolnić się od myśli, emocji czy postaw, które jej nie służą. Zaprosiła jasnowidzkę i szamankę. Wspólnie odprawiły tajemniczy rytuał Smoczego Oddechu. Zapewniła, że przyniósł on pozytywne skutki.

Zaprosiłam do siebie szamankę i jasnowidzkę na rytuał Smoczego Oddechu. Uwierzcie mi, albo nie, dziewczyny wiedziały, co robią. Było wypalanie żywym ogniem, był szamański bęben, dzwonki i śpiewy. Poszło. Coś się we mnie przewartościowało - napisała w mediach społecznościowych.

Na zdjęciach dodanych do wpisu widzimy, że odbył się on w domu Richardson. Na stole rozłożono świece, kamienie i inne przedmioty. Dziennikarka ma chęć na więcej.  "Zrobiłyście mi ochotę na dziewczyńską szamańską podróż. Może się uda?" - zakończyła wpis.

 

Rozstanie Moniki Richardson i Konrada Wojterkowskiego. Pisał o powodach

Konrad Wojterkowski uchylił rąbka tajemnicy na temat powodów zakończenia związku. O rozstaniu z dziennikarką poinformował we wpisie na Instagramie. "Przeżyliśmy wiele wspaniałych chwil, ale też goryczy spowodowanych głównie noszonym przez lata doświadczeń bagażem życiowego bólu, cierpień, niepowodzeń, a czasem też traum wyniesionych z dzieciństwa. Oboje jesteśmy mocno poorani życiowo i nie było łatwo połączyć tego w jedną rodzinę. Od początku mieliśmy świadomość, że posklejanie naszych trudnych osobowości na 'do końca' życia będzie graniczyło z cudem. Moja skomplikowana sytuacja finansowa z bagażem braku gotówki czasem nawet 'na bilet tramwajowy' na pewno nie pomogła" - przyznał.

Więcej o: